Jeszcze na kilka dni przed środowym szczytem Unii Europejskiej nie było wiadomo, kto będzie na nim reprezentował Rumunię – premier czy prezydent. Rumunom groziła kompromitująca kraj powtórka z polskiej „wojny o brukselskie krzesło" pomiędzy Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim. Ostatecznie premier Victor Ponta ustąpił, choć jednocześnie dał do zrozumienia, że wcale nie zamierza się poddawać.
Można więc przypuszczać, że do następnej próby sił dojdzie już pod koniec czerwca, przed kolejnym spotkaniem przywódców państw europejskich.
– Źródłem naszego problemu jest brak jasno sprecyzowanego podziału kompetencji wybieranej w wyborach powszechnych głowy państwa i szefa rządu powołującego się na wsparcie parlamentu – mówi „Rz" Silviu Sergiu, zastępca redaktora naczelnego dziennika „Evenimentul Zilei". Traian Basescu uważa, że prawem prezydenta jest reprezentowanie Rumunii poza granicami kraju, tak jak utarło się w ciągu minionych 22 lat. Tej praktyki nie kwestionowali politycy rządzącej do kwietnia centroprawicy stanowiącej naturalne zaplecze prezydenta.
Sytuacja się zmieniła, kiedy po serii gwałtownych protestów społecznych przeciwko drastycznym oszczędnościom budżetowym stanowisko szefa rządu objął 9 maja energiczny, 40-letni Ponta. Stoi on na czele Unii Socjal-Liberalnej (USL) powstałej rok temu z połączenia sił parlamentarnych socjaldemokratów, narodowych liberałów i umiarkowanych konserwatystów. Ponta zasugerował, że możliwy dla niego do przyjęcia kompromis polegałby na tym, że prezydent reprezentowałby Rumunię na spotkaniach dotyczących polityki bezpieczeństwa, natomiast kontakty z Brukselą stałyby się wyłączną domeną szefa rządu. Nie wiadomo jednak, czy znany z bojowego nastawienia Basescu na to przystanie.
„Wojna pałaców" – jak w Bukareszcie nazywany jest konflikt między urzędującym w pałacu Cotroceni prezydentem a premierem, którego siedzibą jest pałac Victoria – nie jest zjawiskiem całkiem nowym. Prezydent Basescu ciągłe utarczki toczył też z niechętnym mu premierem Calinem Popescu-Tariceanu (w latach 2007 – 2008). Tyle że obecnie sytuacja jest już całkiem odmienna. 5 lat temu rzucający hasła odnowy i walki z korupcją prezydent był niezwykle popularny, dziś protestujący przeciwko zaciskaniu pasa demonstranci uważają