W maju sztab Romneya i Partia Republikańska zebrali łącznie 76,8 miliona dolarów, gdy sztab Obamy i demokraci jedynie nieco ponad 60 milionów. To spora różnica w porównaniu z kwietniem, kiedy to Obama dostał 43,6 miliona, a Romney 40,1 miliona. Republikanin niemal podwoił tę kwotę. Wiadomo, że sztab Romneya ma obecnie na koncie 107 milionów, natomiast ludzie Obamy dopiero mają przedstawić taką informację. W przypadku kandydata republikanów 93 proc. majowych dotacji to kwoty nie większe niż 250 dolarów; wpłaciło je blisko 300 tys. osób. – Bardzo nas cieszy wsparcie finansowe tak różnych grup wyborców. Czy są to republikanie, demokraci czy niezależni, ludzie przekazujący taką dotację po raz pierwszy czy też w przeszłości wspierający Obamę, to nie tylko kampania wyborcza, to szansa dla kraju – cieszył się szef sztabu Romneya ds. finansów Spencer Zwick.
Urzędującemu prezydentowi przyniosło pieniądze przede wszystkim duże spotkanie, na którym prowadzącym był znany aktor George Clooney; płatne zaproszenia dały aż 15 milionów dolarów. Z kolei otwarte poparcie Obamy dla związków homoseksualnych spowodowało zwiększenie wpływów od gejów i lesbijek. Mimo to nie udało się pokonać republikanów.
– Po prostu sztab wyborczy Romneya okazuje się skuteczniejszy w pozyskiwaniu środków, ale na dłuższą metę trudno powiedzieć, czy możemy powiedzieć o jakiejś znaczącej zmianie preferencji wyborczych – powiedział „Rz" prof. Steven Brams z Wydziału Polityki Uniwersytetu Nowego Jorku. – Zresztą na razie Obama zebrał więcej pieniędzy niż Romney. A ostatecznie o wyniku wyborów zadecydują nie środki na kampanię, ale stan gospodarki amerykańskiej oraz ewentualnie ważne wydarzenia międzynarodowe – dodał.
Niemniej jednak pieniądze są w amerykańskich kampaniach wyborczych bardzo ważne i ludzie Obamy wpadli w panikę. Tym bardziej że środki zbierane są też przez niezależne od sztabów wyborczych tzw. polityczne komitety akcji – i tu republikanie też są lepsi od demokratów. Może to owocować pojawieniem się w telewizji bardzo wielu reklam atakujących Obamę.
Oficjalnie demokraci twierdzą, że wszystko jest w porządku. Według rzecznika sztabu Obamy Bena LaBolta Partia Republikańska i sztab Romneya stworzyli wspólny komitet zbierający pieniądze, co oznacza, że ci, którzy wpłacili już dopuszczalne ustawowo maksimum na kampanię prezydencką, mogli wpłacić jeszcze raz takie maksimum, tym razem na wybory parlamentarne. Ale menedżer sztabu Jim Messina rozesłał e-maile wzywające współpracowników do zbierania choćby po 3 dolary od osoby, bo „więcej ludzi dających niewiele to jedyna droga, by pokonać niewielu dających duże kwoty".