Joao Paulo Cunha został już uznany za winnego przyjęcia łapówki. Oprócz niego przed Sądem Najwyższym w stołecznej Brasilii stanęło 36 osobistości związanych ze sprawującą władzę już drugą kadencję Partią Robotniczą (PT). Oskarżeni – byli ministrowie, posłowie, finansiści i przedsiębiorcy – odpowiadają za udział w mensalão.
Tak nazwano układ, który służył kupowaniu poparcia deputowanych. Bohaterom rozprawy zarzuca się m.in. pranie pieniędzy, stworzenie związku przestępczego, łapówkarstwo i kradzież. Prokurator generalny Roberto Gurgel zażądał dla oskarżonych kary więzienia. Wyroki mają być znane w połowie września.
Wielka wypłata
Jak twierdzi oskarżyciel, korupcyjna konstrukcja powstała, kiedy w 2003 roku władzę objął lewicowy prezydent Luiz Inácio Lula da Silva z Partii Robotniczej. Jego rząd nie miał większości w Kongresie. Aby zapewnić sobie pomyślny wynik głosowań, z państwowego skarbca pokątnie przelewano więc parlamentarzystom z zaprzyjaźnionych partii subwencje.
W 2005 roku Roberto Jefferson, były deputowany i przywódca Brazylijskiej Partii Pracy (PTB), obecnie jeden z oskarżonych, wyjawił, że od początku rządów Luli zaufani posłowie ze sprzymierzonych formacji co miesiąc otrzymywali za życzliwość po 30 tys. reali (równowartość około 15 tys. dolarów według dzisiejszego kursu). Była to dotacja, dla której opisania Jefferson ukuł neologizm „mensalão", wielka wypłata miesięczna.
Lula: nie wierzę
Prokurator Gurgel uważa, że mensalão to najbardziej zuchwały i oburzający układ korupcyjny, jaki kiedykolwiek widziano w Brazylii. Jego zdaniem tylko z Banco do Brasil wypłacono w układzie łapówkarskim co najmniej 73 mln reali (35 mln dolarów). Dokładał się i państwowy olbrzym paliwowy Petrobrás.