Jak podała Krajowa Komisja Wyborcza, rządzący Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (MPLA) zdobył 74,1 proc głosów. Narodowy Związek na rzecz Całkowitej Niepodległości Angoli (UNITA) – wróg MPLA z czasów trwającej 27 lat wojny domowej, a obecnie największa partia opozycyjna – uzyskał 17,8 proc. głosów, a CASA, nowa partia „trzeciej drogi", uzyskała poparcie 4,7 proc. wyborców.
Prezydent Angoli rządzi od 33 lat, ale wyborcy wciąż nie chcą odebrać mu steru władzy
Wynik wyborów jest zgodny z przewidywaniami i raczej nie zmieni się po podliczeniu reszty głosów. Poparcie dla MPLA nieco spadło, UNITA zwiększyła stan posiadania, ale per saldo nic nie zagraża politycznemu status quo w rozwijającym się dzięki wielkim bogactwom naturalnym kraju. Rządy „odwiecznego" prezydenta Jose Eduardo dos Santosa i skupionej wokół niego elity nie wydają się zagrożone. Wprawdzie zarówno UNITA, jak i CASA oskarżają partię władzy o oszustwa, jednak międzynarodowi obserwatorzy uznali przebieg wyborów za „zadowalający", zwłaszcza w porównaniu z niespokojną kampanią wyborczą w 2008 r.
Rządzący nieprzerwanie od 33 lat dos Santos jest dziś drugim najdłużej sprawującym władzę przywódcą Afryki. Nie przypomina jednak swoich otaczających się przepychem i okazujących manię wielkości kolegów. Unika fet na swoją cześć, niechętnie występuje publicznie, prawie nie udziela wywiadów. Nawet na spotkania Unii Afrykańskiej wysyła raczej ministrów.
Przez długie lata u władzy wykazał się za to wielką skutecznością. Walczył z portugalskimi kolonizatorami, potem toczył długą wojnę domową. W odróżnieniu od wielu byłych bojowników odnalazł się także jako przywódca czasu pokoju. Pod jego rządami doszło do pojednania narodowego i stworzenia systemu wielopartyjnego. W końcu poprowadził Angolę ku godnym podziwu sukcesom gospodarczym.