Korespondencja z Grodna
Aleksander Łukaszenko zjawił się wczoraj w jednym ze stołecznych lokali wyborczych ze swym nieślubnym, najmłodszym synem Mikołajem. Po oddaniu głosu odpowiedział na pytania dziennikarzy. – Przekażcie swoim polskim obserwatorom, żeby się od nas nauczyli, jak należy organizować wybory, i niech nie włażą ze swoją ordynacją do cudzego ogrodu – grzmiał na jednego z polskich dziennikarzy, który zapytał o stosunek do krytyki wyborów przez obserwatorów z Polski.
Łukaszenko oznajmił także, że głosowanie przebiega spokojnie i bez zakłóceń. Ostrzegł jednak, że „największy show zaczyna się zazwyczaj po zakończeniu wyborów".
Bez protestów?
Sugestia Łukaszenki dotyczyła ewentualnych ulicznych protestów opozycji przeciwko fałszowaniu wyników wyborów. Jednak liderzy opozycji już wcześniej ogłosili, że nie mają zamiaru organizować demonstracji – i żadnych protestów nie było. W Mińsku w ogóle panowała cisza, bo władze odwołały zaplanowany powyborczy koncert. Tylko w centrum pełno było milicyjnych samochodów, m.in. „awtozaków" do transportu zatrzymanych.
Największe ugrupowania opozycyjne podpisały wczoraj wspólne oświadczenie. Stwierdziły w nim, że władza nie wykorzystała szansy, aby udowodnić, iż wyciągnęła wnioski z kryzysu w stosunkach gospodarczych i politycznych z Zachodem, który nastąpił wskutek działań reżimu Łukaszenki wobec opozycji po wyborach prezydenckich w 2010 roku.