Czy to koniec Saakaszwilego?

Opozycja świętowała wieczorem na alei Rustawelego, głównej ulicy Tbilisi

Publikacja: 02.10.2012 01:31

Głosowanie w podstołecznej miejscowos?ci Sarticzała

Głosowanie w podstołecznej miejscowos?ci Sarticzała

Foto: PA, Zurab Kurtsikidze Zurab Kurtsikidze

Red

Wojciech Górecki z Achałkałaki i Tblisi

Gdy tylko telewizje gruzińskie podały exit polle, z których wynikało, że „Gruzińskie Marzenie" zdobyło ponad połowę głosów, tysiące uradowanych ludzi z niebieskimi flagami wyległo na aleję Rustawelego. Partia prezydenta Saakaszwilego miała o 10 punktów procentowych mniej. I gdyby te wyniki się potwierdziły, Gruzję czekałaby wielka zmiana.

Micheil Saakaszwili przyznał, że jego partia przegrała, ale tylko na listach partyjnych, z których wybieranych jest 77 posłów. Zapewnił, że w okręgach jednomandatowych kandydaci jego Zjednoczonego Ruchu Narodowego prowadzili w 53 z 73 okręgów. Oficjalne wyniki miały się pojawić w nocy. Gruzję czeka jeszcze zapewne ostra walka polityczna.

Mistrzowie narzekania

W Tbilisi trudno jest znaleźć zwolenników władzy. Taksówkarze, kierowcy minibusów czy sklepikarze nie zostawiają na prezydencie Saakaszwilim suchej nitki i deklarują poparcie dla miliardera Iwaniszwilego, przywódcy koalicji Gruzińskie Marzenie.

– To bardzo po gruzińsku – tłumaczy Oleg Panfiłow, urodzony w Tadżykistanie rosyjski dziennikarz i reżyser, który od wojny 2008 r. mieszka w Tbilisi i legitymuje się gruzińskim paszportem. – Gruzini uwielbiają narzekać, ale jak przyjdzie co do czego, zagłosują na rządzący Zjednoczony Ruch Narodowy.

Inni obserwatorzy byli mniej kategoryczni w sądach.

Gruzińska Syberia

Im dalej od Tbilisi, tym liczba zwolenników Iwaniszwilego spada. Gruzińska prowincja zyskała na reformach Saakaszwilego najwięcej. W Dżawachetii, graniczącej z Armenią i zamieszkanej w większości przez Ormian, powstały nowe drogi (do stolicy jedzie się teraz dwie–trzy godziny, a nie, jak poprzednio, sześć–siedem) i uruchomiono kilka zakładów. Prowincja, zwana gruzińską Syberią (z uwagi na wysokość nad poziomem morza panują tu wyjątkowo surowe zimy), wciąż należy do najbiedniejszych w kraju, ale zmiany na lepsze są oczywiste.

– Jest wiele powodów, dla których można Saakaszwilego nie lubić – mówi 60-letni Stepan, współpracujący z zagranicznymi instytucjami, kierującymi do regionu projekty z zakresu pomocy rozwojowej. – Prezydent wprowadził miękki autorytaryzm, nie liczy się z ludźmi. Ale na dziś to najlepszy wariant. Opozycja nie ma żadnego pomysłu i może roztrwonić to, co już w Gruzji zbudowano. My tutaj najbardziej boimy się destabilizacji.

Wszyscy patrzą na ręce

W punkcie wyborczym nr 70 w mieście Achałkałaki w godzinę po otwarciu lokalu (wybory zaczęły się o godz. 8, a skończyły o 20) było więcej obserwatorów niż wyborców. Dopiero około 11 ci ostatni się uaktywnili i przed wejściem ustawiła się kolejka. Członkowie komisji znakowali palce każdego głosującego widocznym w ultrafiolecie markerem, co miało zapobiec podwójnemu głosowaniu: przed wejściem sprawdzano wszystkim ręce specjalną lampą.

Najpoważniejszymi naruszeniami były tu próby głosowania za całą rodzinę (jedna osoba przynosiła kilka dowodów osobistych) i kilka przypadków oddawania głosu kolejny raz.

Rosyjski projekt?

Jednym z powodów, dla których koalicja Bidziny Iwaniszwilego zachowuje w Dżawachetii pewne szanse, są deklaracje miliardera o woli poprawy relacji z Rosją: – Tutaj wszyscy chcą normalizacji stosunków gruzińsko-rosyjskich, nawet zwolennicy Zjednoczonego Ruchu Narodowego – mówi obserwatorka z organizacji pozarządowej Liga Wyborców. – To tam jeździmy do pracy, nie do Ameryki. Wielu z nas ma w Rosji rodziny. Ruch wizowy z Rosją i problemy w podróżowaniu do tego kraju bardzo utrudniają nam kontakty.

Do 2007 r. największym pracodawcą w okolicy była rosyjska baza wojskowa. Sympatie tutejszych Ormian do Rosji ciągną się od XIX-wiecznych wojen rosyjsko-tureckich i rosyjsko-perskich. Wielu przodków mieszkańców osiedliło się na świeżo zdobytych przez Rosję ziemiach w oczekiwaniu, że chrześcijański car ochroni ich przed tureckim sułtanem i perskim szachem. Obserwatorów śledzących wydarzenia w Gruzji najbardziej interesuje odpowiedź na pytanie, czy Bidzina Iwaniszwili to „rosyjski projekt".

Tak właśnie uważają władze. W wygłoszonym w przededniu głosowania orędziu do narodu prezydent Saakaszwili powiedział, że dla wrogów Gruzji te wybory są ostatnią szansą na powstrzymanie procesu budowy wolnego, demokratycznego państwa. Nie ma wątpliwości, że miał na myśli Moskwę oraz swojego rywala.

– Jednego dnia wydaje mi się, że Iwaniszwili to samodzielny gracz, a drugiego, że jest prowadzony przez Rosjan – mówił jeszcze w lipcu gruziński politolog, profesor Aleksander Rondeli.

Miliarder przekonywał, że z Rosją nie łączą go już żadne interesy. Przed wyborami powiedział, że jeśli społeczność międzynarodowa uzna wyniki głosowania, on sam nie będzie przeciwko nim protestować.

—Autor jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich

Wojciech Górecki z Achałkałaki i Tblisi

Gdy tylko telewizje gruzińskie podały exit polle, z których wynikało, że „Gruzińskie Marzenie" zdobyło ponad połowę głosów, tysiące uradowanych ludzi z niebieskimi flagami wyległo na aleję Rustawelego. Partia prezydenta Saakaszwilego miała o 10 punktów procentowych mniej. I gdyby te wyniki się potwierdziły, Gruzję czekałaby wielka zmiana.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021