Dokument, wskazują eksperci, przekreśla białoruski kodeks pracy, konstytucję oraz międzynarodowe zobowiązania Białorusi.
– W najbliższych dniach w Moskwie będę rozmawiał na ten temat z Guy'em Ryderem, dyrektorem generalnym Międzynarodowej Organizacji Pracy – ujawnia w rozmowie z „Rz"Aleksander Jaroszuk, przewodniczący Białoruskiego Kongresu Demokratycznych Związków Zawodowych. – Być może nie dojdzie do takich sankcji, jakie na wniosek MOP stosowały kraje świata wobec praktykującej przymus do pracy Birmy, ale Łukaszenko powinien odczuć, że pewnych granic przekraczać nie wolno – przekonuje Jaroszuk.
Najbardziej kontrowersyjne regulacje dekretu, ocenianego na Białorusi jako współczesną formę pańszczyzny, przewidują zatrudnienie pracowników w modernizowanych zakładach przemysłu drzewnego na podstawie kontraktów. Na mocy takiego kontraktu pracownik nie może się zwolnić z pracy bez zgody administracji zakładu.
Dekret wprowadza też finansowe zadłużanie się pracownika u pracodawcy. Sumę otrzymanych premii zwolniony pracownik powinien zwrócić do kasy przedsiębiorstwa. Jeśli znajdzie inną pracę, to dług wobec byłego pracodawcy ma być potrącany z pensji otrzymywanej u nowego. – Trudno to nazwać inaczej niż przykuwaniem do miejsca pracy – mówi Jaroszuk.
Przyczyną wprowadzenia przez białoruskiego dyktatora nowoczesnej formy pańszczyzny jest rosnąca w ostatnich latach zarobkowa migracja Białorusinów. Wyjeżdżają głównie do Rosji, gdzie mogą zarobić nawet kilkakrotnie więcej niż w ojczyźnie. Za granicą zarabia blisko jedna czwarta wszystkich obywateli, zatrudnionych w białoruskiej gospodarce.