– Europejskie instytucje są silne. Zobowiązań prawnych trzeba przestrzegać i Węgry dokonają fundamentalnych zmian na nasz wniosek – powiedział wczoraj na spotkaniu z grupą dziennikarzy w Brukseli Thorbjorn Jagland, sekretarze generalny Rady Europy.

Gdy w 2011 r. premier Orban wykorzystując bezwzględną większość w parlamencie zdecydował się przeorać węgierski porządek prawny, spotkała go fala krytyki. Część przepisów, np. dotyczących banku centralnego czy podatkowych, mogła zakwestionować Komisja Europejska. Ale w części okazała się bezradna, bo UE nie ma kompetencji traktatowych w sprawach sądownictwa czy mediów. Tutaj wkroczyła Rada Europy, która jest strażnikiem Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Musiała precyzyjnie oddzielić to, co w krytyce dotyczyło przypadków potencjalnego łamania zobowiązań międzynarodowych, od ocen politycznych. Dlatego ostateczny werdykt zmienia nieco równowagę w węgierskim sądownictwie czy mediach, ale nie zmniejsza władzy Orbana.

Rada medialna, sprawująca władzę nad rynkiem, będzie dalej składała się z nominatów Orbana. – Nic nie poradzimy, taka jest większość partyjna. Nie możemy nakładać na Węgry standardów, których nie stosujemy wobec innych krajów – przestrzegał Jagland.

Za najważniejsze Rada Europy uznaje obietnice zmian dotyczące szefów rad medialnych i rady sądownictwa – będą wybierani tylko na jedną kadencję. Kontrowersyjna pozostaje zasada ograniczenia wieku emerytalnego sędziów, która służyła pozbyciu się tych niewygodnych dla rządu. Węgierski sąd konstytucyjny uznał ją za bezprawną, ale rząd nie kwapi się z przywracaniem do pracy sędziów odesłanych na emerytury.

—Anna Słojewska z Brukseli