Zgoda na stosowanie pisowni cyrylicą nazw i tablic informacyjnych wywołała w ostatnich dniach falę protestów w chorwackim Vukovarze. Szczególnie aktywni podczas demonstracji byli weterani wojny z Serbią, którzy zrywali dwujęzyczne tablice i oskarżali miejscowych Serbów o działania na szkodę Chorwacji.
W ogniu krytyki znalazł się też premier Zoran Milanović oskarżany o „sprzedawanie interesu narodowego Chorwacji dla kilku tysięcy serbskich głosów w wyborach".
Irytująca cyrylica
Oburzenie wywołał przede wszystkim fakt, że napisy cyrylicą pojawiły się w mieście, które w czasie wojny bałkańskiej w latach 90. stało się symbolem – z jednej strony bezwzględności serbskich agresorów, a z drugiej bohaterstwa Chorwatów.
Zapowiedzią kłopotów była podjęta w grudniu decyzja rządu chorwackiego przyznająca prawo do stosowania podwójnej – łacińskiej i cyrylickiej – pisowni na tablicach w miejscowościach zamieszkanych przez mniejszość serbską. Jest to obowiązkiem dla 20 gmin w Slawonii i Dalmacji, w których odsetek mniejszości przekracza 33 proc.
Problem w tym, że nowe zasady objęły także Vukovar, miasto ciężko doświadczone podczas wojny w latach 90. W tym wieloetnicznym mieście według spisu powszechnego z 2011 r. mieszka obecnie 57 proc. Chorwatów, 35 proc. Serbów oraz mniejsze społeczności Węgrów i Rusinów.