Bliski koniec Eldorada dla prezesów

Kanclerz Merkel zapowiada, że weźmie się za milionowe gaże menedżerów. Liczy na to, że Europa podąży jej śladem.

Publikacja: 24.03.2013 13:16

Martin Winterkorn, szef Volkswagena, zaskoczył wszystkich. Za ubiegły rok powinien skasować 20 mln euro w postaci pensji i świadczeń dodatkowych, czyli bonusów. Uznał jednak, że to za wiele, i zadowolił się 14,5 mln. Rok wcześniej nie miał tego rodzaju skrupułów i bez żenady przyjął 17,5 mln.

Ale Martin Winterkorn na próżno czekał na wyrazy uznania i pochwały za swego rodzaju społeczny altruizm. – Musiałbym pracować 360 lat, aby zarobić tyle, ile pan Winterkorn – powiedział widzom popularnego talk show niemieckiej telewizji jeden z długoletnich robotników Volkswagena. Dostał za to brawa zgromadzonej w studiu widowni i zapewne słowa aprobaty w wielu niemieckich domach.

– Nie ma miejsca na brak umiaru w społeczeństwie wolnym i solidarnym – oświadczyła nieco później kanclerz Angela Merkel, komentując wyniki szwajcarskiego referendum dotyczącego ograniczenia astronomicznych gaż menedżerów. W końcu za niecałe pół roku wybory i dobrze jest przypomnieć wyborcom, że nie tylko socjaldemokraci walczą o sprawiedliwość społeczną, ale i nie zapomniała o niej chadecja. W końcu nie tylko zwolennicy SPD mają jeszcze w uszach antykapitalistyczne tyrady liderów socjaldemokracji z poprzedniej kampanii, w których nie zabrakło odwołań do Biblii, zwłaszcza Ewangelii św. Mateusza czy też encykliki Jana Pawła II „Centesimus annus".

Sprawiedliwość kontra chciwość

Wszystko pod hasłem sprawiedliwości społecznej, które od zarania RFN jest czymś w rodzaju imperatywu kategorycznego niemieckiego modelu społecznej gospodarki rynkowej. O tym, jak model ten się ostatnio rozregulował, świadczy rozpiętość płac menedżerów i zwykłych pracowników. Jeszcze w 1987 roku przeciętna płaca członka zarządu spółek notowanych na DAX wynosiła równowartość 446 tys. euro, a obecnie średnia przekracza 2,6 mln euro rocznie.

W ciągu ubiegłej dekady uposażenia menedżerów wzrosły o ponad połowę, podczas gdy średnie płace o zaledwie 6 proc. Co więcej, jedna czwarta Niemców zarabia mniej niż 9,15 euro za godzinę, co daje mniej więcej 19 tys. euro rocznie. A to jest ponad 700 razy mniej niż ubiegłoroczne uposażenie Martina Winterkorna.

Angela Merkel pragnie to zmienić i proponuje, aby pensji menedżerów nie ustalały rady nadzorcze, lecz sami akcjonariusze. Co więcej, za takim rozwiązaniem opowiedzieli się nawet liberałowie z FDP, co najlepiej świadczy o tym, że coś się w Niemczech zmienia.

Nie tylko zresztą tam, czego wyrazem referendum w Szwajcarii. Nad ograniczeniem bonusów bankierów menedżerów pracuje UE. Wygląda na to, że już z początkiem 2014 roku obowiązywać będzie zasada, że wartość ich bonusów nie może być wyższa od dwukrotnego wynagrodzenia zasadniczego.

Dochody menedżerów wszystkich branż są niemal całkowicie oderwane od wyników ich firm. Dla przykładu Bank of Ireland zanotował w roku ubiegłym 2,1 mld euro straty, co nie przeszkodziło w tym, aby dochody menedżerów wzrosły, niewiele, ale jednak.

Bardziej spektakularny jest przykład byłego szefa Daimlera Jürgena Schremppa. Mimo iż fuzja Daimlera z Chryslerem okazała się niewypałem kosztującym niemiecki koncern ogromne sumy, Jürgen Schrempp, żegnając się ze stanowiskiem szefa, miał do dyspozycji na osłodę 50 mln euro w postaci akcji.

Kapitalizm to brak równości

Nikt w zasadzie nie ma już wątpliwości, że w imię pokoju społecznego w Europie nie da się utrzymać dochodów menedżerów na obecnym poziomie.

– Przedsiębiorstwa potrzebują politycznej i społecznej akceptacji, a na tę nie ma co liczyć w chwili, gdy społeczeństwo jest przekonane, że nieliczni napychają sobie kieszenie kosztem innych – powiedział swego czasu Josef Ackermann, szef Deutsche Banku, którego nazwisko występuje od lat nierzadko w roli inwektywy opisującej chciwość, arogancję i brak wszelkich zasad moralnych i etycznych całego sektora bankowego. Ackermann nie kieruje już Deutsche Bankiem, który miał w ubiegłym roku zaledwie nieco ponad 600 mln euro zysku, a mimo to wypłacił  menedżerom 3,2 mld euro w postaci pensji, ale także i dużych bonusów.

Czy jednak ograniczenie dochodów kadry kierowniczej w sektorze prywatnym nie jest zaprzeczeniem samej istoty gospodarki rynkowej? Jej siłą napędową są w końcu nierówności społeczne. To one wyzwalają energię wszystkich tych, którym zależy na osiągnięciu wyższego poziomu życia, zdobyciu społecznego uznania czy po prostu sprawdzeniu swych zdolności czy talentów, ale nie bez rekompensaty materialnej.

– Istnieje jednak niewidoczna granica. Gdy zostaje przekroczona przepaść pomiędzy tymi na górze a tymi na dole, staje się zbyt duża, aby gwarantować spokój społeczny – komentuje „Der Spiegel", analizując plany Angeli Merkel ograniczenia dochodów „tych na górze".

Premia za prysznic

Pani kanclerz żyła do niedawna w przeświadczeniu, że niemiecki model społecznej gospodarki rynkowej jest zbliżony do ideału i godny naśladowania. Zwłaszcza instytucja związkowych rad pracowniczych, które mają swych przedstawicieli w radach nadzorczych spółek. Oznacza to, że pracownicy współdecydują o kierunku rozwoju firmy. Jest to jedna z przyczyn, że strajków jest w Niemczech mniej niż w wielu innych państwach unijnych. Jednak  związkowi członkowie tych rad nadzorczych akceptują bez zmrużenia oka milionowe bonusy szefów. Ci z kolei uwzględniają niektóre postulaty pracowników.

Kanclerz Merkel zapowiada, że do lata tego roku uchwalona zostanie ustawa uzależniająca wynagrodzenia prezesów i menedżerów od decyzji zgromadzenia ogólnego akcjonariuszy. Mało kto w to wierzy.

Jednak Europa dojrzewa z wolna do zmian, o czym świadczą zaakceptowane już przez państwa członkowskie UE ograniczenia dochodów w branży bankowej. Panuje dość powszechna zgoda, że pazerność i chciwość bankowców była jedną z przyczyn światowego kryzysu finansowego w latach 2007–2009.

Czy jednak należy ograniczyć dochody prezesów spółek prywatnych? Czy nie jest to zbytnia ingerencja państwa w gospodarkę? Zdania są podzielone. Jedno jest pewne –zbliża się koniec prawdziwego eldorada dla menedżerów kasujących premie za samo podpisanie kontraktu (sign on bonus), za jego przedłużenie po określonym czasie, za zobowiązanie odrzucenia ofert konkurencji i wiele innych rzeczy. – Nie może być tak, że płaci się menedżerom za to, że w ogóle wyjdą rano spod prysznica – mówi cytowana przez „Spiegel" Margit Osterloch, profesor ekonomii w Warwick Business School.

Martin Winterkorn, szef Volkswagena, zaskoczył wszystkich. Za ubiegły rok powinien skasować 20 mln euro w postaci pensji i świadczeń dodatkowych, czyli bonusów. Uznał jednak, że to za wiele, i zadowolił się 14,5 mln. Rok wcześniej nie miał tego rodzaju skrupułów i bez żenady przyjął 17,5 mln.

Ale Martin Winterkorn na próżno czekał na wyrazy uznania i pochwały za swego rodzaju społeczny altruizm. – Musiałbym pracować 360 lat, aby zarobić tyle, ile pan Winterkorn – powiedział widzom popularnego talk show niemieckiej telewizji jeden z długoletnich robotników Volkswagena. Dostał za to brawa zgromadzonej w studiu widowni i zapewne słowa aprobaty w wielu niemieckich domach.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021