Pomnik nie dla wszystkich

Władysław Bartoszewski domaga się pomnika w Berlinie wyłącznie dla polskich ofiar zbrodni niemieckich.

Aktualizacja: 15.04.2013 01:40 Publikacja: 15.04.2013 01:39

Władysław Bartoszewski w towarzystwie kanclerz Angeli Merkel i premiera Donalda Tuska w czasie niemi

Władysław Bartoszewski w towarzystwie kanclerz Angeli Merkel i premiera Donalda Tuska w czasie niemiecko- -polskich konsultacji w listopadzie ubiegłego roku w Berlinie

Foto: AFP, Barbara Sax Barbara Sax

Polski znak, polska historia powinny zostać uhonorowane pomnikiem w Berlinie poświęconym ofiarom II wojny światowej – twierdzi Władysław Bartoszewski, pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego.

Domaga się takiego pomnika nie od dzisiaj i liczy na to, że powstanie w przyszłości. Jak powiedział wczoraj „Rz", jego idea wymaga wielu uzgodnień szczegółowych oraz konsultacji dyplomatycznych. Władysław Bartoszewski przedstawił swój pomysł na ubiegłorocznych konsultacjach międzyrządowych polsko-niemieckich. Wcześniej mówił o tym  „Rz" przy okazji odsłonięcia w Berlinie pomnika Sinti i Romów. Informowały o tym niemieckie media. Oficjalny Berlin jak na razie milczy, odnosząc się z rezerwą do wszelkich tego rodzaju inicjatyw z zagranicy.

Za to powstała w Niemczech społeczna inicjatywa budowy w centrum Berlina miejsca pamięci ofiar niemieckiego terroru na Wschodzie. – Chodzi nam o wspólne upamiętnienie milionów ofiar z Europy Wschodniej, Polaków, Rosjan i innych narodowości – mówi „Rz" Peter Jahn, autor apelu podpisanego już przez kilkudziesięciu niemieckich intelektualistów.

Władysław Bartoszewski jest przekonany, że wspólne uhonorowanie w postaci jednego pomnika w stolicy Niemiec wszystkich ofiar zbrodni niemieckich na Wschodzie, nie jest możliwe.

Będzie wspólny pomnik dla ofiar zbrodni na Wschodzie albo nie będzie żadnego

Jak przypomniał we wczorajszym wywiadzie dla Deutschlandfunk, druga wojna światowa rozpoczęła się od ataku na Polskę i nienawiść Niemców skierowana była w tym czasie przede wszystkim przeciw Polakom i dopiero później objęła też Żydów. – Rachunki niemiecko-sowieckie są zdecydowanie inne od polsko-niemieckich. Trzecią Rzeszę i Związek Sowiecki łączył układ Ribbentrop–Mołotow, a Polska była ofiarą agresji – tłumaczył wczoraj „Rz" Bartoszewski.

Podkreśla, że jego inicjatywa i apel niemieckich intelektualistów to różne pomysły i nie należy ich w żaden sposób ze sobą łączyć. W wywiadzie dla niemieckiej rozgłośni przypomniał, że Polska straciła podczas wojny sześć milionów obywateli, z czego ponad trzy miliony to polscy Żydzi. Już tak wielka liczba polskich ofiar uzasadnia budowę pomnika. Tym bardziej że swój pomnik w Berlinie mają także pomordowani w czasach wojny homoseksualiści. Przy tym skala represji wobec Polaków i wobec homoseksualistów to taka proporcja „jak między kroplą kawy a całą plantacją kawy" – argumentował Bartoszewski.

– W Berlinie panuje przekonanie, że gdyby w centrum Berlina miał powstać kolejny pomnik upamiętniający zbrodnie niemieckie w czasie drugiej wojny, to musiałoby to być jedno miejsce pamięci dla tych ofiar, które nie mają jeszcze swego miejsca w krajobrazie niemieckiej pamięci historycznej – słyszymy z ust osoby zbliżonej do kręgów rządowych w niemieckiej stolicy. Innymi słowy albo będzie jeden wspólny pomnik, albo nie będzie żadnego.

Peter Jahn twierdzi, że ze względów praktycznych trudno byłoby postawić w Berlinie cały szereg pomników upamiętniających ofiary poszczególnych narodów. Tym bardziej w Tiergarten, nieopodal Bundestagu i Bramy Brandenburskiej. Nikt nie ma przy tym złudzeń, że takie żądania pojawiłyby się natychmiast po decyzji budowy pomnika „polskiego".

Złap mikołajkową okazję!

Cały rok z rp.pl
za jedyne 99 zł

KUP TERAZ

Już wcześniej, w trakcie debaty na temat upamiętnienia w Berlinie pomordowanych Żydów Europy pojawiały się opinie, że powinien powstać jeden centralny pomnik wszystkich ofiar niemieckich zbrodni. Za budową jednego pomnika przemawia, zdaniem Petera Jahna, przede wszystkim fakt, że dla nazistowskich zbrodniarzy nie miała żadnego znaczenia narodowość mordowanych na Wschodzie ofiar i traktowano ich wszystkich jako Słowian, którym należało odebrać ich tereny, jako nieodzowny Niemcom Lebensraum, czyli przestrzeń życiowa.

Jak na razie inicjatywa wspólnego pomnika zdobywa poparcie kolejnych intelektualistów niemieckich. Zaangażowały się także towarzystwa niemiecko-polskie. – Nie można stawiać pytania, czy taki pomnik jest potrzeby, tylko w jaki sposób ten pomysł zrealizować – przekonywał wczoraj „Rz" Dietmar Nietan, deputowany SPD i szef federalnego związku tych stowarzyszeń.

Polski znak, polska historia powinny zostać uhonorowane pomnikiem w Berlinie poświęconym ofiarom II wojny światowej – twierdzi Władysław Bartoszewski, pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego.

Domaga się takiego pomnika nie od dzisiaj i liczy na to, że powstanie w przyszłości. Jak powiedział wczoraj „Rz", jego idea wymaga wielu uzgodnień szczegółowych oraz konsultacji dyplomatycznych. Władysław Bartoszewski przedstawił swój pomysł na ubiegłorocznych konsultacjach międzyrządowych polsko-niemieckich. Wcześniej mówił o tym  „Rz" przy okazji odsłonięcia w Berlinie pomnika Sinti i Romów. Informowały o tym niemieckie media. Oficjalny Berlin jak na razie milczy, odnosząc się z rezerwą do wszelkich tego rodzaju inicjatyw z zagranicy.

Pozostało 82% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1030
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1029
Świat
Europa potrzebuje konkurencyjnego, odpornego na kryzysy przemysłu
Świat
Nie ma transformacji bez konkurencyjności
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1028
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10