Władze Autonomii Palestyńskiej są zachwycone. "To krok we właściwym kierunku" -powiedział BBC doradca prezydenta Mahmuda Abbasa, dodając, że świat jest coraz bardziej wirtualny, dlatego uznanie dla Palestyny w Internecie jest wprowadzeniem jej na normalną, geograficzną mapę.
Niezadowolenie z zaangażowania się giganta internetowego w politykę wyrażają Izraelczycy.
Oficjalnie rzecznik MSZ Jigal Palmor powiedział portalowi "The Times of Israel", że Google nie jest instytucją dyplomatyczną, więc może nazywać sobie co chce i jak chce i "nie ma to żadnego politycznego znaczenia". Jednak, jak dodał, rodzi się pytanie, czy w tak drażliwej kwestii politycznej wielka firma prywatna powinna zajmować stanowisko.
Na dodatek firma jest amerykańska, a USA są już jedynym poważnym dużym sojusznikiem Izraela w bitwie o status Palestyny.
W listopadzie w czasie głosowania w Zgromadzeniu Ogólnym Narodów Zjednoczonych były jednym z ośmiu państw, które były przeciw przyznaniu Palestynie statusu "nieczłonkowskiego państwa obserwatora" (wcześniej miała status "bytu", a nie "państwa"). Jednak poza USA Izrael wsparły tylko Kanada, Czechy, Panama i kilka małych wyspiarskich państw Pacyfiku.