W niedzielę rano w stolicy sąsiedniego Libanu, w Bejrucie, eksplodowały dwie rakiety. Stało się to w dzielnicy, którą kontroluje radykalny szyicki Hezbollah. Nie było jasne, kto je wystrzelił, ale wielu ekspertom atak kojarzył się z Syrią. Zwłaszcza że w sobotę lider Hezbollahu, Hasan Nasrallah, obiecał pomoc syryjskiemu prezydentowi Baszarowi Asadowi w walce z rebeliantami.
Jednocześnie tuż przy libańskiej granicy toczą się walki o strategicznie ważne, choć nieduże miasto Al-Kasajr. Od przebiegu tej bitwy może zależeć nie tylko los całej wojny, ale także czy rozleje się ona poza syryjskie granice. Tu krzyżują się bowiem interesy państw, które zaangażowały się w syryjską wojnę.
– Takiej bitwy nie było od początku wojny. Oni wiedzą, że wszystko zależy od tego, co się tu wydarzy – mówi „Rz” Hadi al-Abdullah z lokalnego komitetu rewolucyjnego.
Opozycja oskarża wojska Baszara Asada, że bombardują tak ostro, jakby chciały zniszczyć to miasto dom po domu.
Hezbollah na froncie
Powstańcy są przekonani, że w Al-Kasajr walczą nie tylko z syryjską armią, ale przede wszystkim z libańskim Hezbollahem. Informacje, że jego szyickie bojówki walczą po stronie rządu w Damaszku pojawiały się od dwóch lat, odkąd pokojowe protesty zmieniły się w wojnę domową. – Pod Al-Kasajr Hezbollah nie tylko bierze udział w walkach, ale jego elitarne oddziały przejęły dowodzenie – uważa Rami Abdel Rahman kierujący Syryjskim Obserwatorium Praw Człowieka.
Hezbollah uważany przez USA i część państw europejskich za organizację terrorystyczną, rekrutuje członków do walki z Izraelem. Od miesięcy jego przywódcy powtarzają jednak, że wojna prezydenta Baszara Asada to także ich wojna. Nicholas Blanford, autor książki „Wojownicy Boga” o wojskowej historii Hezbollahu jest przekonany, że udział w syryjskiej wojnie to dla tej organizacji sposób na zmniejszenie antyizraelskiego „ciśnienia we własnych szeregach”, choć jednocześnie organizacja musi uważać, by nie sprowokować Jerozolimy do otwartej konfrontacji. „Hezbollah nie może sobie pozwolić na walkę z muzułmanami w Syrii, by zaraz potem nadstawić drugi policzek, gdy Izrael wyśle przeciw niemu swoje odrzutowce” – uważa Blanford. Izrael dwa razy już interweniował w Syrii, bombardując transporty broni zmierzające w kierunku Libanu.
Powody, dla których Hezbollah zaangażował się w wojnę w Syrii, wyłożył w sobotę przywódca tej organizacji, Hasan Nasrallah. W przemówieniu z okazji Dnia Wyzwolenia, czyli rocznicy wycofania izraelskich oddziałów z Libanu, przekonywał, że walczące w Syrii „sunnickie hordy sponsorowane przez syjonistów i Zachód”, stanowią śmiertelne zagrożenie, bo „gdy obalą rząd Asada, zwrócą się przeciwko Libanowi”.
Szyicki mur
Paradoksalnie obawy związane z rozpętaniem wojny, która rozleje się poza granice Syrii, podzielają przywódcy sunniccy. Powód, dla którego tak zacięte walki toczą się o Al-Kasajr, z religią ma jednak mało wspólnego. – Jeśli Asad zdobędzie to miasto, otworzy sobie drogę do kontrolowanych przez nas Homs, Idlib i Aleppo – wyjaśniał w wywiadzie dla Al-Arabiji dowodzący Wolną Armią Syryjską Fateh Hassoun. Przede wszystkim jednak Al-Kasajr – jak mówił, znajduje się na trasie łączącej dwa kluczowe dla reżimu ośrodki władzy: Damaszek i Latakię, region położony na wybrzeżu Morza Śródziemnego, zamieszkiwany przez mniejszość alawicką, z której wywodzi się klan Asadów. Syryjczycy głęboko wierzą, że jeśli prezydent straci kontrolę nad stolicą, właśnie tam będzie szukał bezpiecznego schronienia. Al-Kasajr to jego gwarancja bezpiecznego odwrotu, ale – co teraz ważniejsze – łatwy dostęp m.in. portowego miasta Tartus, gdzie jego sojusznicy mogą mu dostarczać paliwo i broń.
– Hezbollah tak zacięcie walczy o Al-Kasajr, bo odcięcie tego kanału oznacza także odcięcie go od szlaku przerzutowego broni, którą dostaje z Iranu – twierdzi Hassoun. Zapewne nie przypadkiem na początku maja do mediów przeciekły informacje „z zachodnich źródeł wywiadowczych”, iż Teheran wysłał ostatnio do Syrii przeszło półtora tysiąca żołnierzy elitarnej Gwardii Rewolucyjnej (oficjalnie potwierdzono jedynie wysłanie do Damaszku doradców wojskowych). Prezydent Baszar Asad w budowie szyickiego frontu może też liczyć na wsparcie z Bagdadu. Przez iracką granicę dostarczana jest do Syrii broń, ale przede wszystkim przemieszczają się tamtędy tysiące szyickich ochotników do walki po stronie reżimu.