Zaproponowana w grudniu 2011 r. i przyjęta we wrześniu 2102 r. ustawa o zmianie zasad w obrocie wyrobami tytoniowymi od dawna budzi na Węgrzech kontrowersje. Rząd Fideszu argumentuje, że w zmniejszeniu i objęciu koncesjonowaniem handlu papierosami chodzi o „narodową kontrolę" nad dochodami generowanymi w tej branży, zaś opozycja twierdzi, że władza przede wszystkim troszczy się o interesy popierających ją działaczy i prominentów. Liczne skandale ujawnione w trakcie procesu przydzielania koncesji świadczą niestety o tym, że zarzuty nie są całkowicie bezpodstawne.

Skandal wybuchł 23 kwietnia po opublikowaniu ostatecznych wyników procesu koncesyjnego. Okazało się, że koncesję  uzyskało 5415 osób z około 15 tys. wnioskodawców. W znacznej części zwycięzcami okazali się krewni i znajomi działaczy samorządowych, posłów i urzędników związanych z Fideszem. Niektórzy ze zwycięzców uzyskali po kilka koncesji, co oznacza że zamierzają po prostu zatrudnić osoby do swoich trafik, choć w oficjalnym zamyśle miały one przynieść korzyści małym firmom rodzinnym. Co więcej – już po rozstrzygnięciu konkursu zmieniono zasady zezwalając wygranym na osiąganie 2-3 krotnie większych zysków.

Cała sprawa okazała się ciosem prestiżowym dla Fideszu prowokując liczne ataki opozycji na decydentów zaangażowanych w sprawę trafik (głównie na Jánosa Lázára, wpływowego ministra w Kancelarii Premiera, jednego z autorów pomysłu).

Ostatecznie po fali doniesień od posłów i obywateli poniedziałek postępowanie w sprawie „afery trafikowej" zainicjowała Centralna Prokuratura Śledcza. Można się jednak spodziewać, że  nie usatysfakcjonuje to krytyków Fideszu, bowiem ze śledztwa już na początku wyłączono wątki dotyczące korupcji i nadużycia stanowisk. Zarzuty dotyczyć mają jedynie bezprawnego ujawniania danych osobowych.