Członkostwo w UE, o które Chorwacja zabiegała przez ostatnią dekadę, zostało uczczone państwowymi uroczystościami, pokazami fajerwerków i koncertami rozpoczynanymi "Odą do radości" Beethovena. Największe występy z udziałem 700 artystów odbyły się na centralnym placu bana Jelačicia w centrum Zagrzebia.
Skromna feta
W uroczystościach brało udział kilkadziesiąt tysięcy osób, a jednak obchody były dość skromne nawet w porównaniu z podobnymi uroczystościami podczas przyjmowania do UE Rumunii w 2007 r. Prezydent Ivo Josipović nie ukrywał, że władze nie chciały być oskarżane o rozrzutność i trwonienie publicznych pieniędzy w trudnych czasach.
W uroczystościach udział wzięło kilkunastu europejskich premierów, prezydentów i wysokiej rangi polityków unijnych z José Manuelem Barroso na czele. Pojawił się nawet turecki minister do spraw europejskich. Polskę reprezentował premier Donald Tusk. Zabrakło jednak przywódców najważniejszych państw unijnych. Do Zagrzebia nie pojechał ani François Hollande, ani David Cameron.
Mimo wcześniejszych zapowiedzi na uroczystości nie była też obecna kanclerz Angela Merkel. Oficjalnie z powodu innych zajęć, jednak analitycy wiążą zmianę jej planów z faktem, że Chorwaci od kilku lat nie spełnili żądania Niemiec odnośnie do ekstradycji Josipa Perkovicia, byłego funkcjonariusza wywiadu jugosłowiańskiego oskarżanego o udział w zabójstwie dysydenta.
W ogarniętej kryzysem Chorwacji nie czuć dziś atmosfery narodowej fety. Przede wszystkim dlatego, że od czasu rozpoczęcia procesu akcesyjnego w 2003 r. zasadniczo zmieniła się sytuacja zarówno w Unii Europejskiej, jak i w samej dotkniętej recesją Chorwacji.