"Grupy zbrojne i cywilni przywódcy coraz wyraźniej akceptują, tolerują, a nawet wspierają napaści i porwania pracowników akcji humanitarnych" - napisali w oświadczeniu przedstawiciele Medecins Sans Frontieres.
Doktor Unni Karunakara, prezes organizacji, przyznał, że jest to jedna z najtrudniejszych decyzji, jaką Lekarze Bez granic musieli podjąć w ciągu całej swej ponadczterdziestoletniej działalności.
W Somalii MSF realizowało swoje projekty od 1991 roku. W tych latach pracowało tam ponad 1500 wolontariuszy i pracowników organizacji.
Jak podkreśla Unni Karunakara, przez cały ten czas wyjątkowe potrzeby humanitarne Somalii skłaniały pracowników MSF do tolerowania niezwykle wysokiego poziomu ryzyka. Poziom ten jednak przekroczył już akceptowalny poziom i szefostwo Medecins Sans Frontieres podjęło decyzję o wycofaniu wszystkich swoich ludzi i zamknięcie wszystkich prowadzonych tam programów.
Przez 22 lata swojej obecności w Somalii, MSF dokładnie poznało potrzeby miejscowej ludności. Karunakara podkreśla, że o ile Lekarze Bez Granic są zobowiązani statutem organizacji do zaspokajania tych potrzeb poprzez opiekę medyczną i pomoc humanitarną, o tyle organizacje państwowe kraju, na terenie którego działa MSF, muszą wykazać poprzez swoją działalność gotowość do ułatwiania tej pomocy. Władze Somalii nie podjęły żadnych działań, by osoby, które niosły pomoc jej obywatelom, miały zapewnione bezpieczeństwo.