– Wybierzcie mnie, bo mnie znacie – takim apelem zakończyła kanclerz Angela Merkel telewizyjny przedwyborczy pojedynek z kandydatem na kanclerza Peerem Steinbrü- ckiem. Desygnowany na kanclerza przez SPD były szef resortu finansów w poprzednim rządzie Angeli Merkel przekonywał wyborców, że mają szansę przekształcić Niemcy w kraj sprawiedliwości społecznej.
Ostatnia szansa
– Mój plan dla Niemiec brzmi: kraj będzie tym silniejszy, im będzie bardziej sprawiedliwy – apelował Steinbrück. Kandydat partii socjaldemokratycznej o półtorawiekowej tradycji walki o prawa ludzi pracy, która jednak przed dekadą zdecydowała się na przeprowadzenie bolesnych reform. Tzw. Agenda 2010 kanclerza Gerharda Schrödera przyczyniła się do tego, że Niemcy są dzisiaj dynamiczną gospodarką i znacznie odstają od większości państw UE. Sami Niemcy wydają się tego nie doceniać i socjaldemokratom z SPD od lat trudno odbić się od dna w sondażach opinii publicznej.
W takiej sytuacji przedwyborcza debata telewizyjna, którą śledziło kilkanaście milionów wyborców, była ostatnią szansą dla SPD i jej kandydata.
Jeżeli wierzyć sondażom, Peer Steinbrück wykorzystał okazję i 49 proc. ankietowanych widzów uznało, że był bardziej przekonujący niż Angela Merkel. Pani kanclerz zdobyła sympatię 44 proc. pytanych o zdanie.
– Ta debata niczego nie zmieniła w preferencjach wyborczych i naiwnością byłoby oczekiwać, że SPD przybliży się w sondażach do CDU/CSU – tłumaczy „Rz” prof. Klaus Schroeder, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Nikt nie ma wątpliwości, że 22 września wieczorem zwycięskim ugrupowaniem będzie chadecja kierowana przez Angelę Merkel. Ma dzisiaj poparcie 39 proc. wyborców (instytut Emnid), podczas gdy SPD liczyć może na 23 proc. Przy tym żaden z instytutów badawczych nie daje socjaldemokratom więcej niż 26 proc. poparcia.