Reklama

Pani kanclerz bliżej zwycięstwa

Jedynie mało realny sojusz SPD i Zielonych z postkomunistami mógłby zagrozić Angeli Merkel.

Publikacja: 03.09.2013 03:16

Szefowa niemieckiego rządu przybywa na przedwyborczą debatę telewizyjną, która udowodniła, że w niem

Szefowa niemieckiego rządu przybywa na przedwyborczą debatę telewizyjną, która udowodniła, że w niemieckiej polityce nie ma się już o co sprzeczać

Foto: AFP

– Wybierzcie mnie, bo mnie znacie – takim apelem zakończyła kanclerz Angela Merkel telewizyjny przedwyborczy pojedynek z kandydatem na kanclerza Peerem Steinbrü- ckiem. Desygnowany na kanclerza przez SPD były szef resortu finansów w poprzednim rządzie Angeli Merkel przekonywał wyborców, że mają szansę przekształcić Niemcy w kraj sprawiedliwości społecznej.

Ostatnia szansa

– Mój plan dla Niemiec brzmi: kraj będzie tym silniejszy, im będzie bardziej sprawiedliwy – apelował Steinbrück. Kandydat partii socjaldemokratycznej o półtorawiekowej tradycji walki o prawa ludzi pracy, która jednak przed dekadą zdecydowała się na przeprowadzenie bolesnych reform. Tzw. Agenda 2010 kanclerza Gerharda Schrödera przyczyniła się do tego, że Niemcy są dzisiaj dynamiczną gospodarką i znacznie odstają od większości państw UE. Sami Niemcy wydają się tego nie doceniać i socjaldemokratom z SPD od lat trudno odbić się od dna w sondażach opinii publicznej.

W takiej sytuacji przedwyborcza debata telewizyjna, którą śledziło kilkanaście milionów wyborców, była ostatnią szansą dla SPD i jej kandydata.

Jeżeli wierzyć sondażom, Peer Steinbrück wykorzystał okazję i 49 proc. ankietowanych widzów uznało, że był bardziej przekonujący niż Angela Merkel. Pani kanclerz zdobyła sympatię 44 proc. pytanych o zdanie.

– Ta debata niczego nie zmieniła w preferencjach wyborczych i naiwnością byłoby oczekiwać, że SPD przybliży się w sondażach do CDU/CSU – tłumaczy „Rz” prof. Klaus Schroeder, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Nikt nie ma wątpliwości, że 22 września wieczorem zwycięskim ugrupowaniem będzie chadecja kierowana przez Angelę Merkel. Ma dzisiaj poparcie 39 proc. wyborców (instytut Emnid), podczas gdy SPD liczyć może na 23 proc. Przy tym żaden z instytutów badawczych nie daje socjaldemokratom więcej niż 26 proc. poparcia.

Reklama
Reklama

A to oznacza, że przepaści pomiędzy ugrupowaniem Angeli Merkel i SPD nie jest w stanie wyrównać partia Zielonych w roli koalicjanta socjaldemokratów. Zieloni mają według Emnid 11 proc. i nie więcej niż 14 proc. w innych badaniach. Za mało na pokonanie CDU/CSU, nie mówiąc już o tym, że obecny koalicjant Angeli Merkel, czyli liberałowie z FDP, mają duże szanse, aby prześliznąć się do Bundestagu, przekraczając barierę 5 proc. głosów. Wtedy Angela Merkel będzie po raz trzeci kanclerzem RFN, a po raz drugi kierować będzie tą samą koalicją rządową. – Jeżeli FDP nie wejdzie do Bundestagu, najbardziej prawdopodobnym wariantem będzie wielka koalicja, czyli powtórka z lat 2005–2009, kiedy Niemcami rządzili wspólnie Angela Merkel oraz Frank- Walter Steinmeier.

Tylko Merkel

Tak czy owak kanclerzem po 22 września będzie Angela Merkel. Peer Steinbrück może stanąć na czele rządu jedynie w sytuacji, gdyby SPD i Zieloni doszli do porozumienia z postkomunistycznym ugrupowaniem Lewica wspieranym przez 10 proc. wyborców (Emnid). Inne badania dają Lewicy nie mniej niż 6 proc. To jednak scenariusz mało prawdopodobny, gdyż z postkomunistami nie chcą mieć nic wspólnego ani socjaldemokraci, ani Zieloni. Lewica jednak jest otwarta na współpracę i nie brak w niemieckiej publicystyce głosów, że pora już skończyć z ostracyzmem pod adresem jednej z ważnych partii politycznych reprezentowanych w Bundestagu.

Chadecja jak socjaldemokraci

Niemieccy obserwatorzy zwrócili uwagę, że w przedwyborczej debacie nie było nawet cienia ataków personalnych, co może świadczyć, iż oboje przywódców przygotowuje grunt do przyszłej współpracy.

Nie brak niemieckich dziennikarzy, którzy są przekonani, że Angela Merkel ma już dość liberałów pogrążonych w wewnętrznych animozjach i marzy wręcz o współpracy z SPD. Tym bardziej że pragnie tego zdecydowana większość wyborców. Ale nie chcą tego liderzy SPD. Z dwu powodów. Noszona przez swych współobywateli na rękach i niezwykle popularna pani kanclerz (57 proc. poparcia) zdominuje po raz kolejny swych współpracowników w rządzie z SPD. Tak już było. Po drugie, w takiej sytuacji SPD nie byłaby w stanie zrealizować obietnic, na których socjaldemokratom najbardziej zależy.

Chodzi o zmiany podatkowe i obciążenie dodatkową daniną bogaczy. Od rocznego dochodu w wysokości miliona euro podstawowy podatek miałby zostać zwiększony z obecnych 434 tys. euro o ponad 41 tys. W ten sposób SPD chce udowodnić, że jest partią walczącą o sprawiedliwość społeczną. Chce też wprowadzenia płacy minimalnej, gdyż jak udowadnia Steinbrück, 7,5 miliona Niemców zarabia poniżej 8,5 euro za godzinę.

To są sprawy, z których SPD nie zamierza rezygnować, tym bardziej że CDU/CSU przejęła w ostatnich latach wiele tradycyjnych postulatów socjaldemokracji i rozbudowuje programy socjalne z impetem godnym partii lewicowej. To się Niemcom podoba.

– Wybierzcie mnie, bo mnie znacie – takim apelem zakończyła kanclerz Angela Merkel telewizyjny przedwyborczy pojedynek z kandydatem na kanclerza Peerem Steinbrü- ckiem. Desygnowany na kanclerza przez SPD były szef resortu finansów w poprzednim rządzie Angeli Merkel przekonywał wyborców, że mają szansę przekształcić Niemcy w kraj sprawiedliwości społecznej.

Ostatnia szansa

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1250
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1248
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1247
Świat
Katastrofa samolotu pasażerskiego w Rosji. Na pokładzie znajdowało się ok. 50 osób
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1246
Reklama
Reklama