Siergiej Sobianin pełniący obowiązki mera Moskwy z nadania Kremla nie miał problemów z pokonaniem najbardziej znanego obecnie opozycjonisty rosyjskiego Aleksieja Nawalnego. Z pierwszych ocen tuż po zamknięciu lokali wyborczych wynika, że uzyskał ponad połowę głosów (52–56 proc.), a Nawalny od 29 do 32 proc. – To porażający sukces Nawalnego – komentowało moskiewskie radio „Echo Moskwy", przypominając, że przed wyborami szacowano, że ma szansę na 13 do 20 proc. głosów. Sztab Nawalnego utrzymywał, że opozycjonista otrzymał ok. 35 proc. głosów.
– Należało się spodziewać zwycięstwa Sobianina. Dla Kremla jest to dowód, iż nie trzeba się bać opozycji, lecz umożliwić jej udział w prawidłowo przeprowadzonych wyborach, gdyż wtedy widać doskonale, jakie ma ona poparcie w społeczeństwie – tłumaczył „Rz" moskiewski politolog Aleksiej Muchin. W jego opinii niedziela wyborcza udowodniła, iż wbrew twierdzeniom opozycji system polityczny Rosji jest stabilny i, co ważniejsze, przewidywalny.
Na to wygląda w Moskwie zamieszkanej wraz z regionem podmoskiewskim przez 19 mln osób. Wszystko wskazuje na to, że kandydat Kremla Siergiej Sobianin został wybrany już w pierwszej turze głosowania. Przy tym Moskwa uważana jest za prawdziwy bastion opozycji. To w dostatniej Moskwie (średnia płaca to nieco ponad 30 tys. rubli, a więc ok. 3 tys. zł) Władimir Putin i jego ugrupowanie Jedna Rosja otrzymują od lat znacznie mniej głosów niż średnia dla całego kraju. W Moskwie narodził się ruch oporu przeciwko powrotowi Putina na stanowisko prezydenta po czterech latach kierowania rządem. W marcu ubiegłego roku na Putina głosowała mniej niż połowa mieszkańców Moskwy (47 proc.), a więc 15 punktów procentowych mniej niż średnia krajowa. To w stolicy rozpoczynał karierę polityczną 37-letni obecnie ekonomista i bloger Aleksiej Nawalny, organizując wiece przeciwko Putinowi. Pod koniec 2011 roku stał na czele ruchu oporu przeciwko fałszerstwu przy urnach wyborczych proputinowskiej partii Jedna Rosja, które to ugrupowanie nazwał w swym blogu „partią oszustów i złodziei". Określenie to zna dzisiaj cała Rosja, a Nawalny jest rozpoznawalny przez niemal połowę obywateli Rosji.
– Takiego kandydata nie można było po prostu odsunąć. Komplikacje polityczne byłyby większe, niż jego udział w elekcji w stolicy, gdzie partia władzy otrzymała w ostatnich wyborach do Dumy nieco poniżej połowy głosów – tłumaczy „Rz" Andriej Lipski z opozycyjnej „Nowej Gaziety". Dlatego też Sobianin nie zdecydował się na kandydowania z listy kremlowskiej Jednej Rosji i występował oficjalnie jako kandydat niezależny. Co ciekawe, uzyskał przy tym wsparcie Michaiła Chodorkowskiego, byłego szefa Jukosu odbywającego karę więzienia i zdecydowanego przeciwnika Putina. – Sobianin nie jest taki zły, mimo iż jest członkiem ekipy Putina – napisał Chodorkowski w oświadczeniu umieszczonym w sieci.
– Sobianin jest popularny i jest sprawnym administratorem i wielu wyborców miało dylemat, na kogo głosować – mówi Andriej Lipski.