Teoretycznie wszystko zapowiada zmiany. Wprawdzie nie doszło do spotkania uważanego za umiarkowanego prezydenta Hasan Rohaniego z Barackiem Obamą, ale irański prezydent zrobił doskonałe wrażenie podczas forum Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, deklarując, że jego kraj „nie stanowi zagrożenia dla świata ani regionu".
Sęk w tym, że zapowiadanych przełomów w stosunkach Teheranu z Zachodem było już wiele. I za każdym razem kończyły się dokładnie tak samo: nigdy do nich nie doszło.
Przykładów nie trzeba szukać w odległej przeszłości. Może nim być awantura, jaka wybuchła po wtorkowym wywiadzie Rohaniego dla CNN. Rozmowę, w której irański prezydent potępił Holokaust (jego poprzednik negował, by w ogóle do niego doszło) i nazistowskie zbrodnie na Żydach uznano za przełomową. Tyle że wczoraj irańskie media zarzuciły Amerykanom sfabrykowanie części wywiadu. Według agencji Fars, która zamieszcza własne tłumaczenie rozmowy Rohaniego z Christiane Amanpour, irański prezydent miał oświadczyć, że to historycy powinni oceniać „zdarzenia historyczne", przy czym określenie Holokaust w wywiadzie wcale nie padło.
W kolejnym wywiadzie, tym razem dla „Washington Post", prezydent Rohani powiedział, że chce „porozumienia ze światowymi mocarstwami w sprawie irańskiego programu nuklearnego" w ciągu trzech, sześciu miesięcy oraz że powinno ono się stać „punktem wyjściowym" na drodze do poprawy stosunków między USA a Iranem. Zapewniając, że ma w tej sprawie całkowite poparcie duchowego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chameneia, przekonywał, że postęp można osiągnąć, wyznaczając krótkie terminy rokowań. „Im będą krótsze, tym bardziej będą korzystne dla wszystkich [...] To jest kwestia miesięcy, a nie lat" – mówił amerykańskiemu dziennikowi.
Te wszystkie zapowiedzi i deklaracje wyglądają wyjątkowo optymistycznie, a w tym świetle nie najlepiej wypada Izrael, który okazał się wyjątkowo oporny na ofensywę dyplomatyczną prezydenta Rohaniego. Politycy w Jerozolimie – na czele z premierem Beniaminem Netanjahu – niezmiennie ostrzegają, że Teheranowi nie można ufać. Zwracają uwagę m.in. na to, że Rohani ani ajatollah Ali Chamenei nie mówią o zmianie kursu w sprawie programu atomowego. Nie ma nawet mowy o zawieszeniu go. Co do tego, że program jest prowadzony, nie ma wątpliwości nawet Rada Bezpieczeństwa ONZ, która w aż sześciu rezolucjach ostrzegła Teheran przed kontynuowaniem go, a cztery z nich obwarowała sankcjami.