W środę, miesiąc po wyborach do Bundestagu, mają się rozpocząć negocjacje między zwycięskimi partiami chadeckimi CDU/CSU oraz SPD, która zajęła drugie miejsce ze sporą do nich stratą (16 punktów procentowych).
– Tworzenie rządu potrwa w szybszej wersji, na którą Angela Merkel wydaje się gotowa, do połowy listopada. W wolniejszej do początku grudnia. Tak czy owak w tym roku ten gabinet powstanie – powiedział „Rz" prof. Hajo Funke, emerytowany politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Oba ugrupowania są na siebie skazane. Z Zielonymi CDU/CSU się nie dogadały w zeszłym tygodniu. – A większość SPD, Zieloni i postkomunistyczna Lewica jest możliwa tylko arytmetycznie, ale nie politycznie – stwierdził prof. Funke. Socjaldemokraci nie są jeszcze gotowi na współrządzenie na poziomie federalnym z postkomunistami.
Liderzy CDU/CSU i SPD już w czwartek wypowiedzieli się za rozpoczęciem negocjacji. Kierownictwo SPD, w postaci 200-osobowego konwentu, zebrało się wczoraj w Berlinie, by dać zielone światło dla rozpoczęcia w środę rozmów o programie rządu koalicyjnego.
Zanim się zebrało, do prasy wyciekł dokument z warunkami, jakie postawi SPD. Było ich dziesięć i partia zapowiadała, że z nich nie zrezygnuje. Wśród nich: minimalna stawka godzinowa za pracę w wysokości 8,50 euro dla wszystkich branż i regionów, podatek od transakcji finansowych (podobny wprowadzili francuscy socjaliści po zeszłorocznych wyborach), równa płaca dla kobiet i mężczyzn za taką samą pracę oraz wyrównanie emerytur w dawnej NRD do poziomu zachodnioniemieckiego.