Dokument podpisali minister rozwoju Węgier Lászlóné Németh i dyrektor rosyjskiej agencji atomistyki (Rosatom) Siergiej Kirilienko. Obecni na uroczystości Viktor Orbán i Władimir Putin podkreślili znaczenie umowy dla wzajemnych relacji gospodarczych.
Istotą porozumienia jest zgoda rządu węgierskiego na budowę nowego bloku elektrowni atomowej w Paks na południu Węgier przez Rosatom. Potwierdził to Władimir Putin, który stwierdził, że zbudowana jeszcze w czasach socjalizmu elektrownia zaspokaja 40 proc. zapotrzebowania Węgier na elektryczności i zapewni krajowi niezależność.
Specjaliści z dziedziny energetyki i politycy opozycji mają na ten temat odmienne zdanie. Uważają, że zgoda na budowę gazociągu South Stream i jednoczesne zlecenie rozbudowy elektrowni Paks całkowicie uzależnią energetykę Węgier od Gazpomu i Rosatomu – koncernów wykorzystywanych do umacniania wpływów ekonomicznych Moskwy w Europie. Węgry importują z Rosji 75 proc. zużywanego gazu i 80 proc. ropy naftowej.
– W tej sprawie zadziwia całkowity brak transparencji – mówi Gyula Krajczár, wicenaczelny lewicowego dziennika „Népszabadság". – Opinii publicznej nie pokazano żadnych ekspertyz, nie przeprowadzono przetargu, mimo że chodzi o ogromną sumę i wiadomo było o co najmniej pięciu konsorcjach gotowych, by do niego przystąpić.
Koszt rozbudowy elektrowni w Paksu oceniany jest na gigantyczną kwotę od 10 do nawet 15 mld dolarów, co oznacza, że może to być najdroższa inwestycja państwa w historii. Pogrążonego w długach budżetu nie stać na taki wydatek, dlatego warunkiem musi być kredytowanie inwestycji przez Rosjan (szef gabinetu premiera János Lázár potwierdził, że kredyt wyniesie ok. 10 mld euro).