Wysłannicy syryjskiego rządu i opozycji po raz pierwszy mają zasiąść do rozmów przy jednym stole dopiero jutro, ale co o sobie myślą, już wyznali.
Na rozpoczęcie konferencji zwanej Genewa II (poprzednia odbywała się w czerwcu 2012 r.) szef syryjskiej dyplomacji Walid Muallim oświadczył, że członkowie opozycji to „zdrajcy i agenci na żołdzie wroga", jego kraj jest w stanie wojny z terroryzmem, a część uczestników konferencji „ma syryjską krew na rękach" i celowo destabilizuje jego ojczyznę, wysyłając do niej broń i bojowników.
Ahmad Dżarba, reprezentujący delegację opozycji, odpowiedział mu, że łamanie praw człowieka w Syrii to reminiscencja nazistowskich Niemiec, a rezygnacja z urzędu prezydenta Baszara Asada to „warunek wstępny pokoju". Dżarba przywiózł ze sobą trzy raporty opisujące zbrodnie reżimu, w tym mordy, tortury oraz głodzenie więźniów. Zażądał międzynarodowego śledztwa w tej sprawie.
Awantura o Asada
To wszystko w ramach otwierających konferencję przemówień (zazwyczaj są to lakoniczne deklaracje). Chwilę wcześniej sekretarz generalny ONZ gorąco apelował, by podczas rozmów „nikt nie zapominał, co jest ich prawdziwą ceną".
O tym, jak mało strony są skłonne do kompromisu, świadczy dzika awantura tuż przed rozpoczęciem szczytu, gdy delegacje zjawiły się w szwajcarskim kurorcie Montreux pod Genewą. Poszło o gwiazdkę na fladze, która miała stać przed delegatami. Wysłannicy Damaszku zażądali dwóch gwiazdek, które znajdują się na fladze państwowej. Opozycja chciała trzech, bo pod taką flagą walczyli – przynajmniej na początku powstania – powstańcy.