Pisaliśmy już o tym, że bycie dziennikarzem to coraz rzadziej powód do dumy. Redakcje biją się o czytelników, wygrywają w tej walce nagłówki naszpikowane tragedią. Kto nie chce przykładać do tego ręki, odpada z gry. Oczywiście na żadne podziękowania za udaną współpracę przez lata nie ma co liczyć. Po prostu dotychczasowi szefowie przestaną odpowiadać na maile. Standard. Ten stan rzeczy zaczyna się zmieniać w USA.
Fundusze płyną
Dowody na szykującą się zmianę są bardzo namacalne. Serwis BuzzFeed dostał 46 mln dolarów wsparcia. Vox Media 80 mln, Business Insider w ostatnich tygodniach wzbogacił się o 12 mln dolarów wsparcia i w sumie ma do dyspozycji już 30 mln. Upworthy zebrało przez 2 lata 12 mln dolarów. Może się to wydać niczym wobec kwot, jakie pozyskał hełm do wirtualnej rzeczywistości, Oculus - pierwotnie zbierał fundusze na produkcję w amerykańskim serwisie crowdfundingowymKickstarter. Celowano w 250 tys. dolarów, ale technologia spodobała się użytkownikom na tyle, że uzbierali prawie 10 razy tyle. Na początku września 2012 9522 osoby złożyły się na dokładnie 2 437 429 dolarów na tę technologię. Wobec pozostałych rekordowo popularnych projektów na Kickstarterze wynik Oculusa wyglądał dość mizernie – zegarek Pebble zebrał w serwisie 10 mln a później kolejnych 15 mln dolarów dofinansowania, konsola Ouya 8 mln od internautów i 15 mln poza serwisem – ale twórcy okularohełmu wiedzieli, że mają w rękach prawdziwą żyłę złota. W poprzednim roku udało im się zebrać 91 mln dolarów, w tym 75 mln od funduszu znanego inwestora Marca Andreessena. Efekt końcowy przebicie 2000 proc. dla inwestorów i 2 mld dolarów wyłożone przez Facebook.
Ale trzeba się wyróżnić
Dziennikarzom aż tak dobrze nie idzie, ale kto wie, czy z czasem się to nie zmieni. Kwestia tylko, jak sprawić, by słowo pisane, informacje i dobry research przestał funkcjonować jako zapychający ekran kontent, a stał się treścią, na jaką czytelnik czekałby z chęcią, a za którą wydawca chciał zapłacić należyte stawki. W sierpniu 2013 roku magazyn Vice pozyskał poważnego inwestora, studio filmowe 21st Century Fox, które wyceniło Vice'a na ponad miliard dolarów. Tworzenie niszowej treści skierowanej do konkretnej grupy odbiorców opłaciło się. Wygląda na to, że media powinny podążać drogą „wyróżnij się albo giń".
Może zatrudnić roboty?
Swoistym wyróżnikiem mogłoby być skompletowanie redakcji z robotów. Automatyczni reporterzy byliby lepsi od tych tradycyjnych, żywych z kilku powodów. Nie męczyliby się, pracowali bez przerwy, nie chcieli podwyżek i zawsze byliby szybsi od ludzi. Jeden z pierwszych takich redaktorów-robotów pracuje już dla Los Angeles Times. Twórcą zrobotyzowanego dziennikarza jest inny dziennikarz, a także programista, Ken Schwencke. Napisał program, który tworzy krótkie wiadomości dotyczące trzęsień ziemi. Jest to szczególnie przydatne w rejonie, który, jak wspominałem, trzęsie się dość często. Po technologię sięgnął LA Times, który wcześniej już korzystał z usprawnień od amerykańskich służb sejsmologicznych. Algorytm zajmuje się także informacjami kryminalnymi, ale do ich publikacji wymagany jest już nadzór człowieka. Schwencke w wywiadach przyznaje, że nie chce wyeliminować dziennikarzy, ale chodzi mu o przyspieszenie przepływu informacji.
Fundusze venture widzą w branży dziennikarskiej potencjał. Portale z kolei zaczynają eksperymentować z treściami nowego rodzaju. BuzzFeed i Gawker oddają część inicjatywy tworzenia treści odbiorcom, wszystko po to, by odciążyć redaktorów i by poprawić jakość tworzonych materiałów. Technologia sprawia, że czytelników może być więcej, ale jej negatywną konsekwencją jest rozskupienie odbiorcy i zmniejszenie kosztu dotarcia do pojedynczego człowieka. W tym trudnym świecie, który tworzy swoje ramy, trzeba wypracować nowe formy działania, dzięki którym wygrają wszyscy. Popularny u nas w czasach medialnego kryzysu model działania „robimy miesięcznik trzyosobową redakcją i do tego bierzemy stażystów za 100 zł za miesiąc" nie może sprawdzić się na dłuższą metę.