Król przyjął Obamę w położonym na pustyni pałacu w Rawdat Khuraim. To druga od roku 2009 wizyta Obamy w Arabii Saudyjskiej. Mimo iż Saudowie to główny sojusznik USA na Bliskim Wschodzie, Arabia Saudyjska z każdym rokiem sprzedaje Stanom mniej ropy niż w przeszłości. Nadal jednak we wzajemnych relacjach wspólnym mianownikiem jest  bezpieczeństwo energetyczne oraz walka z al-Kaidą.

W czasie dwugodzinnej rozmowy przywódcy rozmawiali przede wszystkim o programie nuklearnym Iranu i rewolucji w Syrii. Pomimo wieloletniego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, rodzinę królewską niepokoi stanowisko Obamy w sprawie Iranu i jego chłodny stosunek do wojny domowej w Syrii.

Kilka dni temu Saudyjski książę Salman bin Abd al-Aziz Al Saud powiedział, że społeczność międzynarodowa zdradziła syryjskich rebeliantów.  Według saudyjskiego księcia,  walka z reżimem Asada była od samego początku uzasadniona i co ważne, zgodna z prawem. Książę jednocześnie zaznaczył, iż  społeczność międzynarodowa nie dostarczyła do dziś obiecanej broni. Odniósł się w ten sposób to apelu szefa syryjskiej opozycji. Ahmad al-Dżarba powiedział, że nadszedł czas aby czołowi przedstawiciele grupy Przyjaciół Syrii, w tym Stanów Zjednoczonych wywiązali się z obietnic dostaw ciężkiej broni dla Wolnej Armii Syrii.

Podczas zakończonej w sobotę wizyty, Prezydentowi USA towarzyszyli sekretarz stanu John Kerry i doradczyni do spraw bezpieczeństwa narodowego Susan Rice.