- To będzie mocny cios w gospodarkę Ukrainy, nie będą mieli Dniepru ! – zapowiedział Władimir Żyrinowski w czasie czwartkowej wizyty w Smoleńsku. Według niego, byłaby to zemsta za to, że Ukraina odcięła dostawy wody na Krym: kanałem Północnokrymskim odchodzącym właśnie od Dniepru, w dolnym jego biegu. Kijów zaś przerwał dostawy, bo odbiorcy na półwyspie przestali za nie płacić. Z kanału Krym otrzymywał 85 proc. wody.
Kanał, który miałby zawrócić Dniepr miałby zostać zbudowany w ciągu 10 miesięcy. – Ponieważ Dniepr wypływa właśnie koło Smoleńska, w wiosce Boczariowo i 485 kilometrów płynie właśnie poprzez obwód smoleński jest propozycja, ona już jest opracowywana przez inżynierów wodnych w Moskwie, przez akademika Lisiczkina, żeby zbudować kanał – mówił Żyrinowski w Smoleńsku.
Gubernator obwodu smoleńskiego, Aleksiej Ostrowskij który słuchał wystąpienia wiceprzewodniczącego Dumy zapewnił, że całkowicie popiera pomysł i jest gotów przystąpić do jego realizacji, natychmiast jak tylko władze podejmą taką decyzję.
Ukraińcy już zauważyli, że przekopanie kanału koło Smoleńska niczym im nie grozi, bowiem do nich dopływa rzeka, która zbiera duże dopływy w swoim środkowym biegu – poza zasięgiem Żyrinowskiego. W przypadku realizacji pomysłu natomiast bez Dniepru zostałaby sąsiednia Białoruś, przez którą rzeka płynie na długości 595 kilometrów.
Żyrinowski znany jest z bardzo ekstrawaganckich, a nawet głupich pomysłów (np. skierowana niedawno do Polski propozycja udziału w rozbiorze Ukrainy). Jednak próby skierowania rzek gdzie indziej mają długą historię w Rosji i ZSRR. W 2008 roku ówczesny mer Moskwy Jurij Łużkow wydał książkę „Woda i pokój” w której proponował skierowanie części zasobów syberyjskiego Obu do południowych regionów Rosji, oraz do Kazachstanu i Uzbekistanu. W tym celu należało wybudować kanał o długości 2,5 tysiąca kilometrów.