Relacje rządu Fideszu z mediami nie były łatwe już w poprzedniej kadencji, kiedy wprowadzono krytykowaną ustawę o mediach, dającą władzy praktycznie nieograniczone wpływy w mediach publicznych. Najnowszym pomysłem, który ma zwiększyć kontrolę nad mediami, jest projekt podatku reklamowego. Płacić go mają wszystkie media, jednak w największym stopniu obciążone zostałyby telewizje komercyjne. Najpopularniejsza w kraju, zbierająca najwięcej reklam (i niezbyt przychylna rządowi) stacja RTL-Klub weszłaby nawet w 40-proc. próg.

Projekt wywołał solidarny sprzeciw mediów. Po raz pierwszy zbuntowała się nawet uważana za tubę propagandową Fideszu gazeta „Magyar Nemzet". „Posiadająca większość dwóch trzecich [w parlamencie] władza teraz naprawdę chce nadepnąć na gardło mediom" – napisał w komentarzu Péter Csermely, wicenaczelny gazety.

Drugim powodem obaw o funkcjonowanie węgierskich mediów są wywierane przez urzędników i polityków naciski na dziennikarzy publikujących krytyczne wobec rządu materiały. Przykładem takich działań jest podjęta w trybie natychmiastowym decyzja o zwolnieniu z pracy redaktora naczelnego największego węgierskiego portalu informacyjnego Origo.hu. Gergő Sáling został wyrzucony za publikację ujawniającą astronomiczne rachunki hotelowe i inne „pańskie" gesty Jánosa Lázára, szefa gabinetu Viktora Orbána.

Zdaniem wielu węgierskich dziennikarzy (nawet sympatyzujących z Fideszem) jest to przykład niedopuszczalnej ingerencji i uciszania krytycznych dziennikarzy. Tym bardziej że zwolnienie Sálinga zostało wymuszone na prywatnej firmie (Origo należy do Magyar Telekom, którego głównym właścicielem jest niemiecki T-Mobile). János Lázár odrzuca oskarżenia, jednak większość środowiska dziennikarskiego nie daje wiary jego zapewnieniom, że nie miał nic wspólnego ze zwolnieniem niewygodnego redaktora.