Wojna w Syrii

Najtragiczniejsza wojna współczesności odchodzi w zapomnienie. Happy endu trudno się spodziewać.

Publikacja: 11.07.2014 02:00

Tak teraz wygląda centrum Aleppo, 2,5-miliono-wego miasta na północy

Tak teraz wygląda centrum Aleppo, 2,5-miliono-wego miasta na północy

Foto: AFP

Było źle, a jest jeszcze gorzej. Była dyktatura, którą setki tysięcy Syryjczyków ponad trzy lata temu chciało obalić – wtedy, gdy przez świat arabski przetaczały się rewolucje.

Zobacz galerię zdjęć

Teraz jest i stara brutalna dyktatura Baszara Asada, która w niektórych regionach się umocniła, a w innych utraciła władzę, w tych innych jest często nowa dyktatura: skrajnych islamistów, którzy z niezwykłym okrucieństwem budują wymarzony kalifat.

Zobacz: Pomoc dla Syryjczyków

Jest pełno frontów, są zrujnowane dzielnice starych miast. A przede wszystkim jest niewyobrażalna liczba ofiar – sto kilkadziesiąt tysięcy zabitych, miliony uciekinierów, w tym masa dzieci, dla których wojna, chaos i cierpienie stały się codziennością.

Świat już się zmęczył informacjami z Syrii. Przejadły mu się doniesienia o zrujnowanych przez armię rządową zbuntowanych miastach, o dzieciach wytrutych śmiercionośnym gazem, o odcinanych wrogom głowach i wyrwanym sercu.

Trzy lata tragedii

Zaczęło się w marcu 2011 roku. Podobnie jak wcześniej w Tunezji, Egipcie i Libii tłumy sfrustrowanych ludzi domagały się zmiany władzy, żądały wolności, godności, sprawiedliwości i pracy. Byli nieuzbrojeni i słabo zorganizowani, o skrajnych islamistach jeszcze się wtedy nie słyszało, najbardziej widoczni na demonstracjach byli młodzi mężczyźni niewiele różniący się od sympatyzujących z nimi ludzi Zachodu.

Pierwsze ofiary padły w położonym na południowym zachodzie mieście Dara, tłum podpalił siedzibę rządzącej partii i miejscowy sąd, a policja odpowiedziała ogniem.

W lecie 2011 roku po stronie opozycji pojawili się bojownicy z bronią, powstała Wolna Armia Syryjska utworzona przez oficerów, którzy porzucili wojska rządowe. Wciąż się wydawało, że możliwe jest obalenia dyktatora bez ryzyka przejęcia kraju przez nieobliczalnych fundamentalistów islamskich.

Powoli rewolucja przekształcała się w wojnę domową, która trwa do dziś. Im dłużej trwała, tym większe znaczenie po stronie przeciwników Asada uzyskiwali radykałowie, w tym brodaci sunnici spod czarnej flagi dżihadystów.

Dziwnie brzmiała wówczas opowieść, którą usłyszałem od Juliena Jalala Eddine'a Weissa, wybitnego muzyka francuskiego, który przeszedł na islam i wiele lat mieszkał w Aleppo, metropolii na północy Syrii, zajmując się klasyczną muzyką arabską.

– Zdarzało się, że gdy ludzie z Aleppo jeździli po Syrii i trafiali na tereny opanowane przez rewolucjonistów, zabijano ich tam tylko dlatego, że byli z miasta, które się nie zbuntowało przeciw Baszarowi Asadowi. Wyłapywano ich z autobusów i samochodów, sprawdzano w dokumentach, skąd pochodzą – mówił mi, zachwalając jednocześnie Syrię sprzed wybuchu rewolucji. Jako cudzoziemiec widział to tak: to nie demokracja, ale nie jest to też Kambodża Pol Pota czy Korea Północna. – To był uroczy kraj, bezpieczny – wspominał Julien Jalal Eddine Weiss.

Zapiski i mapy

Inny wybitny artysta, mieszkający w Niemczech syryjski pisarz chrześcijanin Rafik Schami, mniej więcej w tym samym czasie miał jeszcze pozytywną wizję przeciwników Asada: – Najważniejsza opozycja to ludzie, którzy wychodzą na ulicę i ryzykują życie: są dobrze zorganizowani i potrafią zwołać demonstracje oraz akcje nieposłuszeństwa w kilkuset miejscach kraju w ciągu jednego dnia. Ale to są młodzi ludzie bez żadnej ideologii, niezwiązani z żadną partią. Chcą po prostu wolności i demokracji – mówił mi rok po rozpoczęciu buntu.

– Po stronie Asada są natomiast wielki aparat władzy, z przeszło 400 tysiącami funkcjonariuszy tajnych służb, oraz armia, nowoczesna i dobrze uzbrojona przez Rosję – dodawał.

Przewidywał jednocześnie: – Potrzebujemy wiele szczęścia, żeby nasz kraj nie został całkowicie zniszczony.

Niestety, Syria szczęścia nie miała. Między innymi ze względu na bezczynność świata. Pierwsze złudzenia co do międzynarodowej obrony buntowników przed wspomnianym przez Rafika Schamiego wielkim aparatem władzy rozwiały się w styczniu 2012 roku. Armia rządowa przystąpiła wówczas do pacyfikacji bastionu opozycji miasta Homs położonego między Damaszkiem a Aleppo.

I tu odwołam się do kolejnego wybitnego człowieka sztuki, amerykańsko-francuskiego pisarza Jonathana Littella. Był on w upadającym pod naporem armii rządowej mieście, które, jak potem widać było na zdjęciach satelitarnych, przerodziło się w gruzowisko, całe dzielnice przestały istnieć.

Jeden z bohaterów reporterskiej książki Littella „Zapiski z Homs" (na polski przetłumaczonej przez Magdalenę Kamińską-Maurugeon i wydanej przez Wydawnictwo Literackie), dowódca tamtejszych oddziałów rebelianckich, wygłasza prorocze słowa będące reakcją na opuszczenie syryjskiej opozycji przez świat: „Jak tak dalej pójdzie, staniemy się Al-Kaidą. Ogłosimy dżihad".

I tak się stało. Teraz sporą część Syrii kontrolują fundamentaliści, którzy nawet liderom Al-Kaidy wydają się zbyt radykalni. W półmilionowym mieście Ar-Rakka na północy kraju łagodniejszych islamistów mordowali, kobietom zakazywali pracować i wychodzić z domów bez towarzystwa spokrewnionych mężczyzn, a na czas ramadanu wyłączyli prąd, odcinając internet i klimatyzację.

Dzisiejsza mapa Syrii, którą można obejrzeć w Wikipedii, to setki kolorowych punkcików. Czarne, liczne na północy i wschodzie, to miejscowości opanowane przez sunnickich dżihadystów, często pochodzących z innych krajów.

Czerwone dokumentują stan posiadania Baszara Asada: prawie cały zachód, w tym śródziemnomorskie wybrzeże, tradycyjne tereny jego współwyznawców – alawitów.

Zielone, mniej liczne, są miasta i wsie kontrolowane przez niefundamentalistyczną opozycję (też głównie sunnitów, bo oni stanowią większość w Syrii, i czuli się prześladowani przez reżim Asadów preferujący alawitów. Inna mniejszość – chrześcijanie – zazwyczaj szukała i teraz znowu szuka wsparcia u alawickiego dyktatora, chroniącego przed sunnickimi fundamentalistami).

Jest jeszcze kolor żółty – wyznaczający tereny syryjskich Kurdów (na północy, przy granicy tureckiej).

Przerażające liczby

Współczesny świat nie zna tragedii porównywalnej z tą, którą przeżywa Syria. W ciągu przeszło trzech lat zginęło według różnych szacunków od 114 do 170 tys. Syryjczyków.

Z 22,5 miliona ludzi, którzy mieszkali w Syrii przed rozpoczęciem wojny domowej, ponad 9 milionów musiało opuścić swoje domy, wioski i miasta. To więcej niż 40 procent populacji.

3 miliony z nich znalazło schronienie w obozach dla uchodźców w państwach sąsiednich.

Według danych UNHCR, ONZ-owskiego urzędu zajmującego się uchodźcami, w samym małym Libanie jest ponad milion uciekinierów z Syrii. Ponad jedna czwarta szukających tam schronienia rodzin jest bez dorosłych mężczyzn, tymczasowe gospodarstwa domowe prowadzą kobiety.

Uchodźcom, także tym na terenie samej Syrii, pomoc niesie między innymi Polska Akcja Humanitarna.

Pomoc dla Syryjczyków.

Nr konta: BPH S.A. ?91 1060 0076 0000 3310 0015 4960?z dopiskiem „Syria".

Dołącz do Klubu PAH SOS lub ?PAH SOS Biznes. Więcej informacji:

Było źle, a jest jeszcze gorzej. Była dyktatura, którą setki tysięcy Syryjczyków ponad trzy lata temu chciało obalić – wtedy, gdy przez świat arabski przetaczały się rewolucje.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 97% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021