Ukraina chce szybko dołączyć do NATO

Ukraina przegrywa niewypowiedzianą wojnę ?z Rosją. Liczy już jedynie na Zachód.

Publikacja: 01.09.2014 02:00

Żołnierze ukraińscy szykujący się do obrony Mariupola szukali pocieszenia u duchownych

Żołnierze ukraińscy szykujący się do obrony Mariupola szukali pocieszenia u duchownych

Foto: AFP

Premier Arsenij Jaceniuk nie ma żadnych złudzeń, że Ukraina jest w stanie obronić się sama. Apeluje już nie tylko o dostawy broni, ale i o pomoc do NATO, prosząc o członkostwo Ukrainy w sojuszu i rezygnując ze statusu państwa nienależącego do żadnego bloku wojskowego.

Taka deklaracja przed rozpoczynającym się w czwartek szczytem sojuszu w Walii jest głośnym wołaniem o pomoc. – To akt desperacji. Takie deklaracje zmuszą jedynie NATO do potwierdzenia, że to rozwiązanie jest całkowicie niemożliwe – przekonuje „Rz" Kai-Olaf Lang z rządowej fundacji Nauka i Polityka. Jego zdaniem Ukraina nie może nawet liczyć na broń NATO jako organizacji, co nie wyklucza dostaw sprzętu wojskowego z inicjatywy poszczególnych krajów.

Tymczasem partia Julii Tymoszenko Batkiwszczyna zainicjowała zbiór podpisów pod petycją o zorganizowanie referendum na temat przystąpienia Ukrainy do NATO. Potrzeba 3 mln podpisów, a samo referendum miałoby się odbyć wraz z wyborami parlamentarnymi 26 października.

Po sukcesach militarnych Putin wzywa do rozmów  o statusie wschodniej Ukrainy

– Ukraina zostanie członkiem NATO, jeżeli tego zechce i jeżeli spełni konieczne kryteria – odpowiada dyplomatycznie na inicjatywy Kijowa Anders Fogh Ramussen, ustępujący sekretarz generalny NATO.

Na frontach źle

Tymczasem sytuacja na frontach staje się dla Ukrainy coraz bardziej dramatyczna. Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że siły rządowe ugruntowały swą przewagę na frontach wojennych wschodniej Ukrainy. Oznaczałoby to nie tylko przegraną separatystów, ale i samego Władimira Putina. W ostatnich dniach sytuacja zmieniła się jednak dramatycznie.

Rosyjskie media informują o kilku tysiącach ukraińskich żołnierzy okrążonych w kilku kotłach.

Kijów chwali się pewnymi sukcesami i likwidacją 100 bojowników.

Walki toczyły się wczoraj w wielu miejscach w obwodach donieckim i ługańskim. Równocześnie  w zajętym przez armię rosyjską Nowoazowsku w obwodzie donieckim pojawiły się ulotki mogące świadczyć o tym, że Rosja przygotowuje wprowadzenie do tego regionu kontyngentu sił pokojowych. Zawierają instrukcję „Jak zachować się w kontaktach z kontyngentem sił pokojowym wojsk Federacji Rosyjskiej". W położonym 44 km na zachód od Nowoazowska Mariupolu siły ukraińskie budują wały i umocnienia przy pomocy ludności cywilnej, spodziewając się ofensywy Rosjan.

– Jest jasne, że nie jesteśmy w stanie wygrać wojny z Rosją. Ukraina nie ma armii, lecz jedynie oddzielne jednostki, które, chociaż biją się dzielnie, nie mogą marzyć o zwycięstwie z taką potęgą, jaką jest Rosja – tłumaczy „Rz" prof. Myrosław  Popowycz, ukraiński intelektualista.

Przekonuje, że nikt nie może liczyć na to, iż sojusz okaże realne wsparcie Ukrainie. W jego opinii sytuację na froncie poprawić mogłyby dostawy broni z Zachodu, ale to także jest nierealne.

Bez względu na retorykę Unii Europejskiej grożącej zaostrzeniem sankcji Putin wygrywa konfrontację militarną. Stąd jego propozycja rozmów pokojowych z udziałem „obu stron konfliktu". Już w piątek zaapelował do Zachodu, aby zmusił Kijów do rozmów z przedstawicielami tzw. pospolitego ruszenia. We wczorajszym wywiadzie telewizyjnym nagranym w piątek powiedział, że przedmiotem takich rozmów miałaby być „polityczna organizacja" oraz „państwowy status" południowo-wschodniej Ukrainy. Rzecznik Kremla nie pozostawił wczoraj żadnych wątpliwości, mówiąc, że Kijów powinien uszanować interesy Noworosji, którym to terminem określa się w Rosji obszary południowo-wschodniej Ukrainy.

O aneksji nie ma mowy

– Bezpośrednie rozmowy z prorosyjskimi rebeliantami oznaczałyby kapitulację nie tylko w znaczeniu militarnym. Wynikiem takich rozmów musiałoby być ustalenie takiej struktury wewnętrznej Ukrainy,  która gwarantowałaby Rosji faktyczną i trwałą nad nią kontrolę – przekonuje Popowycz. Jego zdaniem Moskwie nie chodzi bynajmniej  o aneksję kolejnej, po Krymie, części Ukrainy.

Rząd w Kijowie odrzuca na razie wszelkie rozmowy z separatystami. Jest przekonany, że może jeszcze odzyskać utracone obszary, przynajmniej częściowo. Biorąc pod uwagę coraz większe zaangażowanie militarne Rosji, będzie to bardzo trudne.

– Nie rozumiem postawy rządu w Kijowie. Zamiast zerwać stosunki dyplomatyczne z Moskwą  i ogłosić, że Ukraina jest w stanie wojny z Rosją, rząd liczy na to, że Zachód pomoże, gdyż będzie bardziej ukraiński niż same władze tego kraju – mówi „Rz" Andriej Piontkowski, politolog  krytyczny wobec Kremla. Kijów nie jest gotów do postawienia wszystkiego na jedną kartę. Prezydent Poroszenko wyznał to otwarcie w sobotę w Brukseli, mówiąc, że ani Rosja, ani Ukraina nie przekroczyła punktu, za którym nie ma już odwrotu, co groziłoby wojną na pełną skalę.

Bez stałych baz NATO w Polsce

Szczyt przywódców państw NATO w Walii w tym tygodniu nie podejmie decyzji o budowie stałych baz sojuszu w Polsce i innych państwach Europy Środkowej.

O takiej możliwości wspomniał w weekend niemiecki „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Zdaniem gazety po jednej bazie miałoby powstać w Polsce, Rumunii oraz na Litwie, Łotwie i w Estonii. W każdej stacjonowałoby od 300 do 600 żołnierzy z innych krajów NATO, w tym z USA.

Kilka dni temu w wywiadzie dla „Rz" szef MON Tomasz Siemoniak zaprzeczył jednak, jakoby szczyt w Newport miał podjąć decyzję o budowie stałych baz. Zdaniem ministra będzie raczej mowa o „stałej rotacji" jednostek oraz budowie infrastruktury, która pomogłaby w razie potrzeby przyjąć większe siły sojuszu.

W niedzielę Siemoniak powiedział „Rz", że nic się w tej sprawie nie zmieniło. – To bazy dla obecności rotacyjnej. Stale będą się w nich wymieniać żołnierze – mówił minister o doniesieniach „FAZ".

W piątek także dyrektor ds. Europy w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego przy Białym Domu Charles Kupchan powiedział, że stałych baz NATO w Polsce i innych krajach naszego regionu nie będzie. Podobne stanowisko zajął sekretarz generalny sojuszu Anders Fogh Rasmussen. Mimo to wczoraj rosyjskie media podjęły w alarmistycznym tonie doniesienia „FAZ".    —j.bie.

Premier Arsenij Jaceniuk nie ma żadnych złudzeń, że Ukraina jest w stanie obronić się sama. Apeluje już nie tylko o dostawy broni, ale i o pomoc do NATO, prosząc o członkostwo Ukrainy w sojuszu i rezygnując ze statusu państwa nienależącego do żadnego bloku wojskowego.

Taka deklaracja przed rozpoczynającym się w czwartek szczytem sojuszu w Walii jest głośnym wołaniem o pomoc. – To akt desperacji. Takie deklaracje zmuszą jedynie NATO do potwierdzenia, że to rozwiązanie jest całkowicie niemożliwe – przekonuje „Rz" Kai-Olaf Lang z rządowej fundacji Nauka i Polityka. Jego zdaniem Ukraina nie może nawet liczyć na broń NATO jako organizacji, co nie wyklucza dostaw sprzętu wojskowego z inicjatywy poszczególnych krajów.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021