Premier Arsenij Jaceniuk nie ma żadnych złudzeń, że Ukraina jest w stanie obronić się sama. Apeluje już nie tylko o dostawy broni, ale i o pomoc do NATO, prosząc o członkostwo Ukrainy w sojuszu i rezygnując ze statusu państwa nienależącego do żadnego bloku wojskowego.
Taka deklaracja przed rozpoczynającym się w czwartek szczytem sojuszu w Walii jest głośnym wołaniem o pomoc. – To akt desperacji. Takie deklaracje zmuszą jedynie NATO do potwierdzenia, że to rozwiązanie jest całkowicie niemożliwe – przekonuje „Rz" Kai-Olaf Lang z rządowej fundacji Nauka i Polityka. Jego zdaniem Ukraina nie może nawet liczyć na broń NATO jako organizacji, co nie wyklucza dostaw sprzętu wojskowego z inicjatywy poszczególnych krajów.
Tymczasem partia Julii Tymoszenko Batkiwszczyna zainicjowała zbiór podpisów pod petycją o zorganizowanie referendum na temat przystąpienia Ukrainy do NATO. Potrzeba 3 mln podpisów, a samo referendum miałoby się odbyć wraz z wyborami parlamentarnymi 26 października.
Po sukcesach militarnych Putin wzywa do rozmów o statusie wschodniej Ukrainy
– Ukraina zostanie członkiem NATO, jeżeli tego zechce i jeżeli spełni konieczne kryteria – odpowiada dyplomatycznie na inicjatywy Kijowa Anders Fogh Ramussen, ustępujący sekretarz generalny NATO.