Oficjalnie Waszyngton nadal nie chce sprzedać Ukrainie broni, o którą prosił prezydent Petro Poroszenko podczas swego emocjonalnego wystąpienia w Kongresie. – Koce i noktowizory są ważne, ale nikt jeszcze nie wygrał wojny tylko kocami – mówił amerykańskim senatorom i kongresmenom.
W czasie wizyty w USA ukraiński prezydent otrzymał jednak obietnicę amerykańskiej pomocy wartości 46 mln dolarów (oraz 7 milionów dolarów pomocy humanitarnej). W pakiecie pomocowym, jaki Ukraińcy dostaną jeszcze w tym roku, znajduje się jednak tylko „non-leathal weapon" – „broń nie śmiertelna", czyli sprzęt wojskowy. Samochody, łodzie patrolowe, kamizelki kuloodporne i sprzęt inżynieryjny pojedzie nad Dniepr.
Ale oprócz tego Amerykanie dostarczą ukraińskiej armii specjalne radary antyartyleryjskie, które pozwalają szybko wykrywać miejsca, z których prowadzony jest ostrzał. Dla Ukraińców taki sprzęt jest szczególnie ważny w czasie walk w silnie zurbanizowanym i uprzemysłowionym rejonie Donbasu. Od początku konfliktu obie strony, ostrzeliwując się trochę na ślepo z armat, spowodowały ogromne straty wśród ludności cywilnej. O takie radary prosił Poroszenko jeszcze w sierpniu, dopiero jednak teraz prezydent Obama zdecydował się je przekazać.
Być może na jego decyzję wpłynęła postawa kongresmenów i senatorów. W piątek senacki komitet spraw zagranicznych przyjął projekt ustawy „Ukraine Freedom Support Act2014", która przewiduje 350 mln dolarów pomocy wojskowej dla Ukrainy – tyle że w przyszłym roku.
W projekcie wymienione są jednak radary antyartyleryjskie. Senatorowie dość dobrze orientują się w potrzebach ukraińskiej armii, poza radarami Kijów ma otrzymać na przykład broń przeciwpancerną.