We wtorek rosyjska Duma przyjmie poprawki do ustawy o środkach masowego przekazu. Zgodnie z nowymi regulacjami cudzoziemcy (a nawet Rosjanie z podwójnym obywatelstwem) nie będą mogli mieć więcej niż 20 proc. udziałów w rosyjskich mediach papierowych. Nie wolno im będzie zakładać stacji telewizyjnych.
Dotychczas zagraniczne firmy mogły mieć do 50 proc. udziałów w mediach, nie wolno im było zakładać stacji telewizyjnych nadających w eterze, ale mogły posiadać telewizje kablowe lub satelitarne nadające na terenie Rosji. Teraz władze chcą im tego całkowicie zakazać, jeśli zasięg takiej stacji obejmuje ponad połowę terytorium kraju lub ponad połowę mieszkańców.
Mimo że inicjatorami wprowadzenia poprawek do ustawy są deputowani komunistyczni i z partii Żyrinowskiego (formalnie obie są w opozycji), to ich autorem jest Kreml. Legislację przyjęła już parlamentarna komisja ds. polityki informacyjnej. Prawda – z pewnymi kłopotami. Latem szef komisji uciekł za granicę, poszukiwany przez prokuraturę w sprawie o przyjmowanie łapówek, i praca parlamentarzystów została na długo przerwana.
– Ideę chronienia „przestrzeni informacyjnej" przed zagranicznym wpływem sformułowano (na Kremlu) już dawno, ale w obecnej sytuacji politycznej taki zakaz zostanie dobrze przyjęty przez większą część społeczeństwa – powiedział w rozmowie z biznesową agencją RBK anonimowy szef jednego z rosyjskich holdingów medialnych. – Teraz rządzi zasada: wszystko dla frontu, wszystko dla zwycięstwa (nad Zachodem) – dodaje.
W Moskwie jednak nikt nie ma wątpliwości, że „w obecnej sytuacji" stracą głównie media hobbystyczne i kolorowe magazyny, w które najczęściej inwestowały zagraniczne firmy. Ofiarami nowej ustawy będą również rosyjskojęzyczne wersje Discovery, Nickelodeon czy Universal Channel dostępne w telewizjach kablowych. Kablówki stały się też ofiarami przyjętej jeszcze w lipcu ustawy o zakazie reklamowania się na płatnych kanałach TV, którą zainicjował również Kreml.