Masowe wykupowanie kaszy gryczanej zaczęło się jeszcze pod koniec października w miastach Zachodniej Syberii. Stamtąd rozprzestrzeniło się na resztę syberyjskich regionów, a potem na europejską cześć Rosji.
Nie jest jasne, z jakiego powodu wykupowana jest kasza. Część analityków twierdzi, że latem był nieurodzaj, który obecnie przekłada się na ceny hurtowe i zachowania konsumentów. Jednak zarówno rosyjskie ministerstwo rolnictwa, jak i wicepremier ArkadijDworkowicz twierdzą, że kaszy jest w bród, a ministerstwo nie rezygnuje z planów jej eksportu.
Jednak według radia „Echo Moskwy" w Kraju Ałtajskim (azjatycka część Rosji) w połowie listopada wprowadzono coś w rodzaju stanu nadzwyczajnego z powodu nieurodzaju gryki. Szef miejscowych władz wezwał mieszkańców, by „przestali robić balkonowe zapasy" różnego rodzaju kasz, ale i mąki. Wyrażenie „balkonowe zapasy" pochodzi z czasów ZSRR, gdy mieszkańcy którym udało się coś dostać w sklepach, kupowali na zapas i gromadzili towary właśnie na balkonach własnych mieszkań.
„Administracja centrum handlowego wprowadza ograniczenia w sprzedaży kaszy gryczanej do nie więcej niż pięciu paczek na jednego kupującego" - takie ogłoszenie w petersburskim centrum handlowym „Lenta" wywołało ogromną konsternację nad Newą. Nadaremnie zarządca centrum tłumaczył, że chodziło wyłącznie o kaszę sprzedawaną w promocji, po niższej cenie. Wkrótce okazało się, że również w innych centrach w Petersburgu masowo wykupywana jest kasza.
Z powodu ogromnych zakupów zapasy kaszy w całej Rosji do 1 listopada zmniejszyły się o 1/3. 20 listopada pojawiły się informacje, że rząd gotów jest rozpocząć sprzedaż gryki z państwowych rezerw, byle ustabilizować ceny przed świętami. W sklepach kasza podrożała średnio o 20-30 proc., ale w Smoleńsku nawet dwukrotnie. Jednak hurtownicy zapowiadają dalsze podwyżki. Według informacji z dużych sieci handlowych kasza w hurcie może podrożeć nawet o 175 proc.