Boris Johnson jest nie tylko autorem biografii Winstona Churchilla, ale też jego nieskrywanym wielbicielem. W pierwszym wystąpieniu w parlamencie po uzyskaniu od królowej misji utworzenia nowego rządu nowy premier starał się więc naśladować swojego wielkiego poprzednika, mobilizując naród przed wrogiem, którym – jak zauważył „The Economist" – mają być nie naziści, ale „wątpiący" w możliwość wynegocjowania lepszych warunków z Brukselą.
– Wolałbym wyjść z Unii na podstawie umowy. Zdecydowanie bym wolał. Myślę, że jest to nadal możliwe na tym późnym etapie i będę pracował do upadłego, aby tak się stało. Ale pewne rzeczy trzeba powiedzieć jasno: porozumienie wynegocjowane przez moją poprzedniczkę zostało trzy razy odrzucone przez to zgromadzenie, jego zapisy są nie do przyjęcia przez ten parlament i ten kraj – oświadczył Johnson.
I postawił Unii ultimatum: warunkiem rozpoczęcia negocjacji jest rezygnacja przez Wspólnotę z backstopu, zobowiązania, że Wielka Brytania pozostanie częścią unii celnej z kontynentem do chwili, aż zostanie ustalone inne rozwiązanie, które pozwoli uniknąć przywrócenia kontroli na granicy między Republiką Irlandii a Irlandią Północną.
Przeczytaj też: Konserwatywny celebryta Boris Johnson
Tyle że zjednoczona Europa to ultimatum z miejsca odrzuciła. „Premier Johnson powiedział, że warunkiem osiągnięcia porozumienia jest zniesienie backstopu. To jest dla nas nie do zaakceptowania i wykracza poza mandat, jaki ustalała Rada Europejska. Musimy zachować spokój, trzymać się naszych zasad i wykazać jedność 27" – napisał w liście do przywódców Unii negocjator Brukseli Michel Barnier.