Sytuacja w Donbasie i rozmowy pokojowe

Pomimo wznowienia rozmów pokojowych na Ukrainie cały czas trwają walki. Separatyści prowadzą ofensywę.

Publikacja: 23.01.2015 00:00

Ukraińscy jeńcy wzięci do niewoli na lotnisku, pędzeni ulicami Doniecka

Ukraińscy jeńcy wzięci do niewoli na lotnisku, pędzeni ulicami Doniecka

Foto: PAP/EPA

Po 242 dniach obrony ukraińscy żołnierze musieli się wycofać z donieckiego lotniska. Nie mieli już żadnej osłony przed rosyjskim ostrzałem, zawaliły się bowiem budynki, w których się kryli. Walące się stropy uwięziły kilkunastu z nich, separatyści wzięli ich do niewoli. Możliwe jednak, że w rozległym gruzowisku jeszcze jacyś się ukryli.

„Nasz Stalingrad" – nazwały obronę ukraińskie media.

W czasie gdy ukraińscy żołnierzy cofali się spod Doniecka na północ, w Berlinie ministrowie spraw zagranicznych czterech państw (Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy) porozumieli się w sprawie rozpoczęcia wycofywania ciężkiej broni (czyli artylerii, katiusz i czołgów) z frontu walki. Jeśliby się to udało, oznaczałoby to automatycznie przerwanie walk.

Niemiecki minister Frank Walter Steinmeier nazwał berlińskie rokowania ciężką pracą, która wystawiła na ciężką próbę cierpliwość ich uczestników. Z kolei ukraiński dyplomata uczestniczący w rozmowach Ołeksij Makejew oględnie opisał na Twitterze, na czym polegał problem:  „Trzech (ministrów) o jednym, jeden (rosyjski minister) – o czymś zupełnie innym; trzech chodzi po Ziemi, jeden – po Księżycu".

3 ??? ????-1 ??? ????. 3 ?? ?????-1 ?? ??????. 3 ?? ???????-1 ???????.??? ?????????? ???,???? ?? ?????? ????? 1 ????? pic.twitter.com/QaLh8PGXGg

Głównym problemem w Mińsku była odpowiedź na pytanie, gdzie powinna przebiegać linia frontu, czyli od jakiej linii na mapie liczyć 15-kilometrową odległość, na jaką ma być wycofana ciężka broń. Od podpisania we wrześniu mińskiego rozejmu separatyści bowiem zdobyli znaczne tereny. Strona ukraińska szacuje, że w sumie około 500 kilometrów kwadratowych. Amerykański sekretarz stanu John Kerry nazwał to zaborem ziemi, a dowódca sił NATO w Europie gen. Philip Breedlove potwierdził, że „siły wspierane przez Rosję w kilku miejscach przesunęły się na zachód".

Wszyscy zgodzili się w końcu, że „podstawę do wycofywania się" powinna stanowić wrześniowa linia frontu. Nie oznacza to jednak wycofania żołnierzy, ale jedynie ciężkiego sprzętu.

Za tym poszły decyzje o jak najszybszym zwołaniu grupy trójstronnej (przedstawicieli Ukrainy i Rosji pod przewodnictwem OBWE), która przygotowałaby spotkanie szefów państwa w stolicy Kazachstanu Astanie. Poprzedni szczyt planowany na połowę stycznia został odwołany przez Niemcy, Francję i Ukrainę. Kanclerz Angela Merkel stwierdziła bowiem, że nie ma się po co spotykać, dopóki nie będzie „wyraźnych oznak poprawy sytuacji".  Wtedy zerwane zostało również spotkanie grupy trójstronnej, gdyż separatyści rozpoczęli szturm donieckiego lotniska.

Rosyjska ofensywa

„Domagaliśmy się, a Rosja obiecała przywieźć (liderów separatystów z Doniecka i Ługańska) Zacharczenkę i Płotnickiego" – poinformował ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin. – „Rosja obiecała, że porozmawia z terrorystami, czyli sama ze sobą".

Rosnąca obecność wojskowa Rosji w Donbasie zaniepokoiła dowództwo NATO. Breedlove poinformował, że na wschodniej Ukrainie „odnotowano oznaki obecności rosyjskich systemów przeciwlotniczych oraz systemów walki elektronicznej". Inny amerykański generał, Ben Hodges, poinformował, że od września do grudnia „podwoiły się dostawy rosyjskiej broni dla separatystów".

Być może dlatego mimo berlińskich porozumień walki w Donbasie cały czas trwały. Separatyści usiłowali zdobyć linię kolejową łączącą bezpośrednio Ługańsk z Rosją oraz wyrzucić ukraińskie wojska znajdujące się na północ od Doniecka za szosę obwodową. Pod Donieckiem jednak przeszkodę stanowią ukraińscy żołnierze utrzymujący niewielkie zabudowania na zachodnim skraju pasów startowych lotniska i pobliską wieś Piski.

Zbrodnia w Doniecku

Artyleryjska kanonada wstrząsała Donieckiem od czwartku rano, jednak strzelanina trwała na obrzeżach miasta. Około 8.30 nad daleko leżącą od linii frontu „dzielnicę leninowską" nadleciały pociski i trafiły w przystanek trolejbusowy, masakrując znajdujących się tam ludzi. Zginęło 13 osób, kolejnych kilkanaście zostało rannych.

Separatyści natychmiast oskarżyli ukraińską armię o dokonanie tego ostrzału. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow równie szybko nazwał to zbrodnią przeciw ludzkości. Dowództwo armii zaprzeczyło, wskazując, że pozycje ukraińskich żołnierzy znajdują się zbyt daleko, pociski nie mogłyby dolecieć. Z tego powodu w „dzielnicy leninowskiej" nie ma żadnych zniszczeń, gdyż nie toczyły się tam walki.

W ciągu dnia jedna z grup separatystów zaczęła informować, że ostrzału dokonano z głębi miasta (gdzie oczywiście nie ma żadnych ukraińskich żołnierzy). Ustaliła ona, że salwę z moździerzy oddano z centrum miasta znajdującego się w połowie drogi między leżącym na północy lotniskiem a znajdującym się na południu miasta miejscem upadku pocisków. Zaczęto podejrzewać, że to sami separatyści pomylili kierunki i omyłkowo ostrzelali cywilów. Ale sami bojówkarze się upierali, że zrobiła to dywersyjna grupa ukraińska, jeżdżąca specjalnie przystosowaną śmieciarką, wewnątrz której znajdował się moździerz. Po południu „ministerstwo obrony Donieckiej Republiki Ludowej" poinformowało, że dywersanci zostali schwytani, ale nie wiadomo, co się z nimi stało.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176