Co roku historia się powtarza. Japońscy parlamentarzyści, ministrowie i urzędnicy zajmujący wysokie stanowiska pielgrzymują do świątyni Yasukuni w Tokio, w której czci się pamięć ofiar wojen. Wraz z setkami tysięcy dusz żołnierzy znajdują się w niej także te należące do 14 zbrodniarzy z czasów ostatniego konfliktu światowego. Gdy zatem ważni ludzie idą do Yasukuni, dla państw poszkodowanych przez cesarską armię jest to odświeżenie nie do końca zabliźnionej rany sprzed 70 lat.

Kontrowersyjne miejsce

Podstawowym pytaniem od lat pozostaje to, czy w uroczystościach weźmie udział aktualnie urzędujący premier. Shinzo Abe rok po objęciu stanowiska w 2012 roku do Yasukuni poszedł(w grudniu 2013), jednak przy kolejnych okazjach powstrzymywał się od takiej wizyty i jedynie wysyłał prezent zgodny z shintoistyczną tradycją – gałązkę drzewa masakaki. Tak stało się i tym razem, z okazji japońskiego święta wiosny gałązka wotywna powędrowała do świątyni, a premier w tym czasie mógł bez przeszkód rozmawiać z chińskim prezydentem Xi Jinpingiem na szczycie w indonezyjskiej Dżakarcie. Nie zmieniało to jednak faktu, że zaraz po zakończeniu rozmów w Tokio do miejsca kultu ruszyła pielgrzymka złożona łącznie ze 106 parlamentarzystów i dwóch pań minister z obecnego rządu. Eriko Yamatani, szefowa resortu zarządzania kryzysowego oraz Haruko Arimura odpowiedzialna za umacnianie pozycji kobiet w społeczeństwie odwiedziły Yasukuni. Lider delegacji, Hidehisa Otsuji, członek rządzącej partii LDP z dumą wypowiadał o 70 latach pokoju, które utrzymano od zakończenia wojny. Twierdził, że dusze poległych na pewno się z tego faktu bardzo cieszą. Jednak od momentu złożenia w świątyni symbolicznych prochów zbrodniarzy nie udał się do niej ani poprzedni cesarz Hirohito, ani jego syn Akihito.

W świątyni co roku można za to zobaczyć zawodników sumo. Ich pojawienie się nie wzbudza żadnych politycznych sporów i moralnych wątpliwości. Sumo od wieków wywodzi się z tradycji shintoistycznej, wojownicy otaczają się wieloma elementami nawiązującymi do starych rytuałów, dlatego z kapłanami shinto trzymają się bardzo blisko. Na nowy rok pielgrzymują do świątyń, by poddać się tradycyjnemu rytuałowi oczyszczenia, a na święto wiosny można ich zobaczyć właśnie w Yasukuni. I to za darmo.

Nie odstrasza zawodników sumo

Na japońskim Twitterze ogromną popularnością cieszą się tegoroczne zdjęcia zawodników sumo pozujących pod kwitnącymi wiśniami. Pora tradycyjnego oglądania tych kwiatów nazywana hanami już w kraju przemija, kilkanaście dni temu w Tokio nawet na kwiaty spadł niespodziewany śnieg, jednak ogromnym zawodnikom nic nie jest straszne. Z uśmiechami na twarzach spędzają czas pod wiśniami i przygotowują się do mini-turnieju. Kolejny z cyklu najważniejszych startuje dopiero 10 maja w Tokio, fani sportu będą spodziewać się kolejnego, trzydziestego piątego już zwycięstwa aktualnego rekordzisty wszech czasów w tym sporcie, Hakuho. Jednak wcześniej Japonia udostępniała zdjęcia wojowników sumo umieszczone w mediach społecznościowych przez Federację Sumo, które rozsyłano między sobą tysiące razy.

W Yasukuni zawodnicy zmierzyli się 3 kwietnia. Można było ich oglądać, brać autografy, za nic nie płacić i do tego robić masę zdjęć. Najlepsi zmierzyli się ze sobą, Hakuho walczył z innym tzw. yokozuną, wielkim mistrzem sumo, Harumafuji, także pochodzącym z Mongolii. Gdyby jeszcze ktoś chciał zdążyć na kolejne pokazowe walki, na stronie można znaleźć kalendarz wiosennych sumo-imprez.