Japonia od lat spiera się z Rosją o wyspy Kurylskie. Dla Tokio to tzw. Północne Terytoria zasiedlane od wieków przez rdzennych Ajnów. Moskwa z kolei obstaje przy stanowisku, że archipelag został zgodnie ze sztuką przejęty przez Armię Czerwoną pod koniec II wojny światowej i że na podstawie ustaleń z konferencji z San Francisco z 1951 roku Japonia musi Kuryle oddać. Problem leży jednak w tym, że oba państwa nie podpisywały tych samych traktatów i na odmienny sposób postrzegają geografię regionu.
Trudne relacje
Japonia nie chce zrzec się praw do Północnych Terytoriów, czyli trzech głównych wysp: Iturup, Kunaszyr i Szykotan oraz zespołu około dziesięciu wysp Habomai. Twierdzi, że choć geografowie zaliczają je do archipelagu Kuryli ciągnącego się od Sachalinu, to formalnie ten region nosi zupełnie inną nazwę.
Porozumienia zawierane między aliantami podczas wojny w rozmaity sposób podchodziły do kwestii ograniczenia terenów należących do Tokio. Raz Kuryle nazywano dosłownie, w kolejnym dokumencie wskazywano je w sposób mniej określony, by w jeszcze następnym pozostawiać kilka możliwych interpretacji. W rozwiązaniu sytuacji nie pomógł traktat z 1951 roku, którego podpisania odmówił Związek Radziecki. Powodem było właśnie przyznanie Kuryli niedawnemu wrogowi.
W 1956 roku w Moskwie oba kraje podpisały wspólną deklarację, która miała formalnie zakończyć stan wojny istniejący między nimi od sierpnia 1945 roku. Kwestia przynależności Habomai i Szykotanu została rozstrzygnięta na rzecz Japonii, jednak miała także zależeć od dalszego rozwoju relacji międzypaństwowych. Pół wieku później na nowo rozgorzał spór o Kuryle.
Na zakończenie terytorialnego sporu nalegała od 2005 roku na nowo Rosja, a także Unia Europejska. Japonia jednak nie chciała odstąpić od swoich roszczeń, obstając przy tym, że wyspy powinny należeć się jej. Taką informacje zamieszczano nawet w nowych podręcznikach szkolnych, które tym bardziej miały rozsierdzić ówczesnego prezydenta Putina.