W piątek Franciszek w przemówieniu do Eucharystycznego Ruchu Młodych, a potem na Twitterze, po raz kolejny zaapelował o otwarcie granic i serc dla imigrantów. Porównał odrzucenie uchodźców do prowadzenia wojny i stwierdził: „Potem możesz twierdzić, że to wojna sprawiedliwa, ale to wojna. Wiedzcie o tym". Skłoniło to jednego z najbardziej wpływowych prawicowych dziennikarzy Vittorio Veltriego (obecnie naczelny „Il Giornale") do wystosowania listu otwartego do papieża, w którym argumentował, że Włosi robią wszystko, by pomóc przybyszom, ale już nie mają sił i środków. Napisał: „Droga Głowo Kościoła! Nie chcę być nieuprzejmy, ale chciałbym zauważyć, że włoski episkopat posiada na przykład w Mediolanie czy Bergamo wiele luksusowych nieruchomości. Nie byłoby mądrzej najpierw oddać je do dyspozji uchodźców, a dopiero potem apelować do nas, byśmy zrobili to samo?". Natomiast lewicowym politykom i intelektualistom, apelującym o solidarność z uchodźcami, zaproponował, by ugościli dla przykładu kilku w swoich eleganckich domach letniskowym u wybrzeży Toskanii, gdzie tradycyjnie wypoczywa włoska kawiorowa lewica.
Jeszcze ostrzej na apel papieża odpowiedzieli przywódcy Ligi Północnej, sprawujący władzę w wielu regionach północnych Włoch: „Niech papież ugości uchodźców w Watykanie. A tych 800, którzy przybyli wczoraj, zawiózłbym do Brukseli". W podobnym duchu, zachęcając do masowej, przymusowej repatriacji przybyszy zareagował kontestacyjny Ruch 5 Gwiazd komika Beppe Grillo (25 proc. głosów w ostatnich wyborach). W obronie papieża, a też w odpowiedzi na zarzuty pod adresem włoskiego Kościoła, sekretarz generalny konferencji episkopatu Włoch bp Nunzio Galantino mówił o „mówcach wiecowych i populistach za cztery grosze". Dał przykład Jordanii, która licząc 6,5 mln mieszkańców przyjęła 2,5 mln uchodźców. Szef Ligi Północnej Matteo Salvini stwierdził, że tak jak biskup Galantino może mówić tylko ktoś, kto niczego nie rozumie, albo na uchodźcach zarabia (państwo płaci organizacjom i fundacjom, które goszczą uchodźców 35-40 euro na głowę dziennie pk).
Polemiki wokół przybyszy są coraz ostrzejsze. Włosi kłócą się o uchodźców w parlamencie, w barach, studiach tv i na ulicach. Nastawienie do imigrantów pogarsza się z każdym miesiącem. Obecnie, jak wynika z sondaży, tylko 16 proc. zgadza się z ideą przyjmowania w Italii azylantów. 67,3 proc. pytanych nie ugościłaby imigrantów w swoich letniskowych, stojących pusto domach. 70 proc. uważa, że obecna, wysoka fala przybyszy z Afryki stanowi najpoważniejsze zagrożenie dla Włoch (wraz z groźbą islamskiego terroru). Połowa Włochów domaga się bezwarunkowej ekspulsji przybyszy. 95 proc. sądzi, że unijni partnerzy haniebnie pozostawili Italię z problemem sam na sam (w poniedziałek Komisja Europejska przeznaczyła na pomoc Italii w tej sprawie pół miliarda euro - pk).
Coraz częściej zdarza się, że mieszkańcy protestują przeciw imigrantom, którzy właśnie decyzją władz zostali ich sąsiadami, albo niebawem zostaną. Bywa, że na wieść o mających przybyć imigrantach wznoszą barykady i organizują straż obywatelską. Takie bojówki zmusiły już kilka autobusów z przybyszami (jeden w Rzymie) do odwrotu z powybijanymi szybami, a władze do zmiany planów. Gdy spytać dlaczego, najczęściej padają argumenty: „Pod Rzymem zgwałcili kobietę", „Kradną i handlują narkotykami", „A kto mi zagwarantuje, że to nie są islamscy terroryści?", „Oni mogą być chorzy. W telewizji mówili, że wszyscy mają świerzb", „Jak nam tu zainstalują imigrantów, nasze mieszkania stracą połowę wartości". Wielu protestujących, tych, którzy popadli w ogromne tarapaty finansowe z powodu kryzysu, stracili domy, mieszkania i pracę, też bezdomni i bezrobotni starszej daty, nie potrafią zrozumieć, dlaczego Italia daje mieszkania, wikt i opierunek, a na dodatek kieszonkowe, jakimś obcym, a nie im. Wielu imigrantów szkodzi własnej sprawie. Niektórzy rzeczywiście kradną i handlują narkotykami. Doszło również do gwałtownych protestów przybyszy z powodu braku klimatyzacji, dostępu do internetu, czy sporej odległości od miasta. Fatalne wrażenie na Włochach zrobiło sto zapakowanych posiłków wyrzuconych przez okno ośrodka dla uchodźców, bo nie smakowały. Te same posiłki jedli włoscy wolontariusze pomagający przybyszom.
W ubiegłym roku do Italii przypłynęło głównie z Libii 170 tys. uchodźców. W tym - już 100 tys. Ponad dwie trzecie to tzw. uchodźcy ekonomiczni, którzy powinni zostać deportowani. Część dołączyła do armii nielegalnych imigrantów, a część złożyła podania o azyl. Procedury mogą trwać nawet rok. Kraje Unii zgodziły się odciążyć Włochy i Grecję. W ciągu dwóch lat mają przyjąć 40 tys. przybyszy, ale tylko tych, którzy otrzymają azyl.