Dowodów winy rządzących opozycja ma w bród. Formalnym powodem jej wniosku o odsunięcie szefowej państwa od władzy są sfałszowane statystyki finansów publicznych za 2014 r. Zaniżały one realny deficyt państwa, aby zapobiec panice na rynkach finansowych przy jednoczesnym utrzymaniu subwencji socjalnych mimo załamania gospodarki. Po prostu grecki scenariusz.
Ale znacznie poważnie oskarżenia pod adresem bezpośredniego otoczenia prezydent oraz członków rządu dotyczą korupcji. Wysunęła je grupa niezależnych prokuratorów ze stanu Parana.
– Lula i jego współpracownicy nie spodziewali się, że ci młodzi śledczy odważą się na taką inicjatywę. To dobrze świadczy o brazylijskim wymiarze sprawiedliwości, to źródło nadziei. Do więzień trafiają prezesi największych koncernów państwowych, to się u nas jeszcze nigdy nie zdarzyło – mówi „Rz" Drauzio Varella, znany autor książek o systemie więziennym i korupcji w Brazylii, a także lekarz z Sao Paulo.
Ofiarą dochodzenia padła już prawie cała elita założonej przez Lulę Partii Pracy (PT), na czele z jej skarbnikiem Joao Vaccarim, skazanym na 15 lat więzienia, czy synem byłego prezydenta. Zarzuty wysunięto także przeciwko przewodniczącemu parlamentu Eduardowi Cunha, który wywodzi się z wchodzącej w skład koalicji rządowej Partii Ruchu Demokratycznego (PMDB). Miał przyjąć 5 mln dolarów łapówki w ramach kontraktów zawieranych przez koncern naftowy Petrobras.
Zdaniem śledczych łączna kwota korzyści majątkowych otrzymywanych przez polityków za przyznanie kontraktów przez Petrobras przekracza 5 mld dol. Były wypłacane w latach 2004–2014, a więc już rok po przejęciu przez Lulę władzy. Co gorsza, sama Rousseff była bezpośrednio odpowiedzialna za nadzór nad Petrobrasem w okresie największych skandali korupcyjnych. Do tej pory co prawda nie udowodniono samemu Luli przyjęcie łapówek w ramach skandalu związanego z Petrobrasem, ale policja federalna oskarżyła go o pośredniczenie w innych aferach korupcyjnych, w tym przyznawania intratnych kontraktów koncernowi budowlanemu Odebrecht.