- Lepiej walczyć z terrorystami tam, niż czekać na nich tu – powiedział prezydent Rosji Władimir Putin, tłumacząc zaangażowanie rosyjskich sił powietrznych w objętej wojną Syrii. Mówił także o tysiącach Rosjan walczących w szeregach Państwa Islamskiego, którzy w każdej chwili mogą powrócić. Jak się okazało, zagrożenie jest znacznie bliżej, niż się wydawało.
W poniedziałek na zachodzie Moskwy funkcjonariusze rosyjskiego OMON zatrzymali 150 osób podejrzanych o związki z terrorystami. Podczas rewizji znaleziono jedynie zakazaną w Rosji książkę „Twierdza muzułmanina" oraz flagę islamistycznej organizacji Hizb ut-Tahrir, której działalność na terenie tego kraju jest zakazana. Niedawno rosyjskie MSW oświadczyło, że zlikwidowało moskiewską komórkę tej organizacji i zatrzymało 97 osób, 20 z nich usłyszało zarzuty.
Z kolei kilka dni temu na jednej z moskiewskich budowli zatrzymano 500 obcokrajowców pochodzących przeważnie z krajów Azji Środkowej. Trwa dochodzenie w sprawie ich powiązań z organizacjami ekstremistycznymi. Biorąc pod uwagę inne głośne masowe zatrzymania w Moskwie i okolicach, można założyć, że tylko w tym miesiącu rosyjska policja aresztowała ponad tysiąc osób podejrzanych o islamski ekstremizm.
FSB twierdzi, że udaremniło w tym roku 20 zamachów terrorystycznych
– Włączając się w wojnę w świecie islamskim, grono wrogów Rosji znacząco się poszerzyło. To nie tylko terrorystyczne Państwo Islamskie i spokrewnione z nim organizacje. Groźby pod adresem naszego kraju padały także z ust niektórych działaczy religijnych Arabii Saudyjskiej – mówi „Rz" Siergiej Mitrochin, lider opozycyjnej partii Jabłoko. – Świadczy to jedynie o tym, że islamscy ekstremiści uaktywnili się na terenie Rosji, a to nie jest dla nas dobra wiadomość.