– Człowiek, który wydał mojego ojca, nazywał się Lempereur. Został skazany na śmierć in absentia. To wszystko, co o nim wiemy – mówi „Rz" Dominique Moisi, politolog żydowskiego pochodzenia i założyciel Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IFRI).
Po 70 latach ta rodzinna tragedia ma jednak wreszcie szansę na wyjaśnienie. 8 maja tego roku, w 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej, 150 czołowych historyków zwróciło się do François Hollande'a o pełne otwarcie archiwów odnoszących się do jednego z najbardziej wstydliwych okresów historii Francji. Prezydent właśnie wydał na to zgodę: wejdzie w życie zaraz po nowym roku. Od tego momentu każdy Francuz będzie mógł swobodnie obejrzeć archiwa z okresu okupacji kraju oraz dokumenty sporządzone aż do 31 grudnia 1960 r., jeśli odnoszą się do czasów II wojny światowej.
– Najciekawsze będą materiały wymiaru sprawiedliwości. Pokażą z jednej strony procesy wytoczone członkom ruchu oporu przez władze Vichy, a z drugiej rozliczenie już po wojnie kolaborantów. W tym ostatnim przypadku chodzi o ok. 300 tys. Francuzów – mówi „Rz" Henry Rousso, wybitny znawca historii II wojny światowej i jeden z sygnatariuszy listu do Hollande'a.
Zaraz po wyzwoleniu we Francji był raczej krótki okres brutalnego rozliczenia z okresem okupacji. Sądy skazały 120 tys. osób, z czego ok. półtora tysiąca na śmierć.
– W trzech zachodnich strefach okupacyjnych Niemiec rozstrzelano kilkakrotnie mniej zbrodniarzy nazistowskich. Wbrew powszechnej opinii Francja początkowo wcale nie uciekała przed rozliczeniem własnej historii – mówi Rousso.