W Południowym Okręgu Wojskowym obejmującym tereny od Morza Czarnego do Kaspijskiego nagle rozpoczęły się manewry. Rosyjskie oddziały rozpoczęły ćwiczenie desantów z samolotów i helikopterów, a oddziały piechoty morskiej zaczęły się ładować na okręty desantowe.
– To sprawdzian gotowości bojowej jednostek okręgu wojskowego, który był zaplanowany wcześniej. Nie ma tu żadnego tła politycznego. Rosja nie zamierza wysyłać swojej armii do Syrii – powiedział „Rz" Igor Korotczenko, redaktor naczelny moskiewskiego czasopisma „Nacjonalnaja Oborona".
„Podobne ćwiczenia latem 2008 roku trwały dopóty, dopóki (ówczesny prezydent Gruzji) Michael Saakaszwili nie stracił czujności i nie uderzył ze swoją soldateską na Osetię Południową" – pisze z kolei „Niezawisimaja Gazieta".
Od kilku tygodni rosyjskie media informują o koncentracji tureckiej armii na granicy z Syrią. W zeszłym tygodniu przedstawiciel Ministerstwa Obrony, generał Igor Konaszenkow, twierdził, że turecka armia szykuje się do lądowego ataku na Syrię, a w pasie nadgranicznym już skoncentrowano dwa korpusy.
„Analogie widać gołym okiem. Różnica między byłym a obecnym (konfliktem) jest tylko taka, że tym razem głównym graczem w polu jest nie Gruzja, ale Turcja, której lider Recep Erdogan postanowił powtórzyć w trochę innym formacie konflikt południowoosetyjski na syryjskim terytorium" – pisze „Niezawisimaja".