Rosja i Turcja rywalizują w Syrii

Moskwa ogłosiła alarm w swoich oddziałach na południu kraju, Ankara chce bronić mieszkańców Aleppo.

Aktualizacja: 10.02.2016 13:23 Publikacja: 09.02.2016 17:38

Saperzy rosyjskiej armii ćwiczą zdobywanie budynku (obwód włodzimierski)

Saperzy rosyjskiej armii ćwiczą zdobywanie budynku (obwód włodzimierski)

Foto: AFP

W Południowym Okręgu Wojskowym obejmującym tereny od Morza Czarnego do Kaspijskiego nagle rozpoczęły się manewry. Rosyjskie oddziały rozpoczęły ćwiczenie desantów z samolotów i helikopterów, a oddziały piechoty morskiej zaczęły się ładować na okręty desantowe.

– To sprawdzian gotowości bojowej jednostek okręgu wojskowego, który był zaplanowany wcześniej. Nie ma tu żadnego tła politycznego. Rosja nie zamierza wysyłać swojej armii do Syrii – powiedział „Rz" Igor Korotczenko, redaktor naczelny moskiewskiego czasopisma „Nacjonalnaja Oborona".

„Podobne ćwiczenia latem 2008 roku trwały dopóty, dopóki (ówczesny prezydent Gruzji) Michael Saakaszwili nie stracił czujności i nie uderzył ze swoją soldateską na Osetię Południową" – pisze z kolei „Niezawisimaja Gazieta".

Od kilku tygodni rosyjskie media informują o koncentracji tureckiej armii na granicy z Syrią. W zeszłym tygodniu przedstawiciel Ministerstwa Obrony, generał Igor Konaszenkow, twierdził, że turecka armia szykuje się do lądowego ataku na Syrię, a w pasie nadgranicznym już skoncentrowano dwa korpusy.

„Analogie widać gołym okiem. Różnica między byłym a obecnym (konfliktem) jest tylko taka, że tym razem głównym graczem w polu jest nie Gruzja, ale Turcja, której lider Recep Erdogan postanowił powtórzyć w trochę innym formacie konflikt południowoosetyjski na syryjskim terytorium" – pisze „Niezawisimaja".

– Rosja demonstruje swoje możliwości w ramach obrony m.in. południowych granic. Ale zagrożenia są wszędzie. Przy naszych zachodnich granicach coraz bardziej obecne są wojska amerykańskie – mówi Korotczenko.

– Rząd prosi o uruchomienie procedury 5 punktu karty NATO (pomocy na wypadek agresji). Wielkie państwa zastanawiają się, a w końcu mówią: no co wy, przecież to oznacza wojnę atomową. (...) To prowadzi do rozpadu NATO. Zdaje się, że to chciałby osiągnąć Putin – tak były wykładowca MGIMO, prof. Andriej Zubow, opisał w radiu „Echo Moskwy" cel, jaki za każdym razem chciałby osiągnąć rosyjski przywódca, wywołując kryzysy takie jak obecnie w stosunkach z Turcją.

Jednak w przeciwieństwie do wojny z Gruzją sprzed ośmiu lat Moskwa jest całkowicie osamotniona na arenie międzynarodowej. W ciągu dwóch dni kanclerz Niemiec Angela Merkel, przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg oskarżyli Rosję o atakowanie cywilnych celów w Syrii i uniemożliwianie zakończenia konfliktu. Kreml nawet oskarżył sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-moona o „stronniczość", gdy ten skrytykował Rosję z powodu zerwania pokojowych rozmów w Genewie.

Wcześniej szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond powiedział wprost, że rosyjskie ataki lotnicze wSyrii wzmacniają terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego.

– Wszystko, co robimy, jest niszczone przez Rosjan. Rosjanie mówią: no to porozmawiajmy, a potem mówią, mówią, mówią. Problem polega na tym, że w czasie, kiedy mówią, cały czas bombardują i wspierają Asada – opisał działania Kremla.

Informacje o koncentracji tureckich wojsk pojawiły się wraz z rozpoczęciem ataku wojsk Baszara Asada na Aleppo, metropolię na północy, częściowo kontrolowaną przez siły opozycji. Atak wspierają rosyjskie lotnictwo i - na ziemi - rosyjscy doradcy wojskowi. Pierścień wokół Aleppo powoli się zaciska, na początku tygodnia przecięto ostatnią szosę, którą dostarczano pomoc humanitarną z Syrii.

– Zwrócimy nasz historyczny dług. Kiedyś (w czasie I wojny światowej) nasi bracia z Aleppo bronili naszych miast Sanliurfy (dawniej Edessa), Gaziantepu, Kahramanmarasu. Teraz my obronimy bohaterskie Aleppo. Za plecami jego obrońców jest cała Turcja! – miał powiedzieć turecki premier Ahmet Davutoglu na spotkaniu z deputowanymi parlamentarnej frakcji rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Moskwa potraktowała to jako zapowiedź rychłego wkroczenia tureckiej armii do Syrii.

Jednak premier Davutoglu mówił o konieczności pomagania osaczonym mieszkańcom Aleppo w sytuacji, gdy rządowe wojska syryjskie uniemożliwiły dostarczania im pomocy.

Według władz tureckich co najmniej 70 tys. uciekinierów z Aleppo wkrótce dotrze do granicy, jeśli walki wokół miasta będą się toczyły z dotychczasową zajadłością.

—wsp. Rusłan Szoszyn

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1183
Świat
Trump podarował Putinowi czas potrzebny na froncie
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński