Reklama

Wadliwe amerykańskie okręty

Najnowsze amerykańskie konstrukcje tworzone na potrzeby marynarki dotyka niekończące się pasmo problemów.

Aktualizacja: 15.02.2016 06:03 Publikacja: 14.02.2016 23:01

Wadliwe amerykańskie okręty

Foto: Domena Publiczna

Mowa o tzw. Littoral Combat Ship, okrętach nowej generacji, które można określić mianem dużych klocków dla marynarzy. Składają się z rozmaitych modułów, które można w razie potrzeby wymienić na inne. Jednostki projektowane jako LCSy to szkielet oraz dodatki, które decydują o aktualnym charakterze i przydatności.

Okręty miały być tanie, szybkie w produkcji i przewidziane do działań przybrzeżnych. W praktyce sytuacja przedstawia się inaczej. Zarówno USS Milwaukee jak i USS Fort Worth kosztujące każde po 360 mln dolarów zaczęły się psuć jeden po drugim. Pechową dla marynarki passę rozpoczął ten pierwszy, który w grudniu po zaledwie miesiącu działania odmówił posłuszeństwa na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Planowany kurs do portu przeznaczenia w San Diego uniemożliwił metalowy odłamek wykryty w systemach filtrowania płynów silnikowych. Maszyny musiały pójść na pełen stop, ponieważ Milwaukee nie miał siły płynąć dalej.

 

Miesiąc później Fort Worth, bliźniacza jednostka, został unieruchomiony w porcie w Singapurze. Coś złego wykryto w systemie przekładni biegów i dieslowskie silniki nie były w stanie pracować. Jak na dwie nowe konstrukcje mające stanowić jeden z głównych trzonów marynarki USA na najbliższe lata to niezbyt dobra prognoza.

Marynarka jest w kropce, specjaliści przyglądają się uszkodzeniom i wciąż nie wiadomo, ile może potrwać przymusowy przestój okrętów. Pierwsze komentarze dają do zrozumienia, że usterki nie są ze sobą połączone, co chyba tylko pogarsza sytuację.

Reklama
Reklama

Stany Zjednoczone mogą zatem na razie przyglądać się, jak radzą sobie jednostki przeznaczone do działań przybrzeżnych po stronie chińskiej. Najnowsza z nich nosząca numer 3901 ma mieć 12 tys. ton wyporności i mieć na pokładzie szybkostrzelne działa kalibru 76 mm oraz cztery dodatkowe armaty przeciwlotnicze. Okręt nazywany roboczo "bestią" ma budzić postrach w rejonie, w którym i bez takich nowych wynalazków roi się od kłopotów. Pekin wysyła swoje nowe cudo na morze Południowochińskie w rejon sztucznych wysp i terytorialnych sporów. Na "bestię" trzeba będzie mieć równie mocne argumenty, by przekonać Chiny do zmiany strategii. Jednostka ma być największą na świecie z rodzaju sił przybrzeżnych. Dla porównania wyporność wspomnianych LCSów to zaledwie 3400 ton, a amerykański niszczyciel Lassen, który miał w październiku ubiegłego roku demonstrować Pekinowi twarde stanowisko Waszyngtonu wobec rozbudowywania terenu wokół atoli i raf na morzu Południowochińskim liczy jedynie 9700 ton. Ich japońskie odpowiedniki do niedawna uchodzące za światowych liderów są prawie dwukrotnie lżejsze. Co więcej chińskie jednostki jako straż przybrzeżna nie muszą stosować się do międzynarodowych zasad gwarantujących swobodę żeglugi, co czyni z nich jeszcze trudniejszych przeciwników.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1386
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1385
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1384
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama