To będzie najtrudniejszy tydzień dla socjalistycznego rządu od przejęcia władzy w 2012 r. Premier Manuel Valls spotyka się z przywódcami związków zawodowych, aby usłyszeć ich zdanie na temat projektu ustawy el-Khomri, zwanej tak od nazwiska minister pracy. Rozmowy będą trudne, bo część central domaga się wycofania projektu, a pozostałe – zasadniczych modyfikacji.
Jednocześnie przeciwnicy reformy zebrali w ciągu pięciu dni grubo ponad milion podpisów pod petycją w tej sprawie do rządu. A na środę została zaplanowana pierwsza z wielkich manifestacji, które mogą się przekształcić w strajk generalny: już wiadomo, że staną koleje i komunikacja miejska.
Dla Valls najgroźniejszy jest jednak bunt we własnej partii. Na jego czele stanęła Martine Aubry, była sekretarz generalna PS i córka byłego szefa Komisji Europejskiej Jacques'a Delors'a, a dziś burmistrz Lille.
– Chcemy obronić to, o co walczyliśmy przez całe życie – ogłosiła w wywiadzie dla „Le Monde" i zapowiedziała wyjście „wraz z przyjaciółmi" z kierownictwa ugrupowania.
Gerard Grunberg, jeden z najwybitniejszych znawców francuskiej lewicy, nie ma wątpliwości: to oznacza ostateczne rozbicie partii.