Terrorystyczna franczyza w Rosji

„Państwo Islamskie" przyznało się do dokonania dwóch zamachów w Dagestanie. Eksperci wątpią, by zamachowcy rzeczywiście byli związani z Daeszem.

Publikacja: 31.03.2016 20:33

Terrorystyczna franczyza w Rosji

Foto: YouTube

Oba ataki miały miejsce w południowej części Dagestanu. W pierwszym na minach zostały zniszczone dwa opancerzone samochody policyjne, w drugim – zamachowiec samobójca wysadził się w samochodzie zatrzymanym przez patrol.

Był to trzeci i czwarty od grudnia 2015 roku zamach na południu Rosji, do którego przyznało się „Państwo Islamskie". Formalnie w sierpniu 2015 roku część kaukaskich radykałów islamskich złożyła przysięgę na wierność „Państwu Islamskiemu" i utworzyła tzw. Wilajat Kaukaz („Prowincję Kaukaz"). – W Rosji nie ma komórek terrorystycznych podporządkowanych bezpośrednio „Państwu Islamskiemu", nie ma komu wydawać rozkazów do działania – sądzi rosyjski dziennikarz Orhan Dżemal.

– Na Kaukazie działa coś w rodzaju „franczyzy". Miejscowi chłopcy, którzy wcześniej byli w innych organizacjach, teraz posługują się brandem Daesz – powiedział portalowi Kaukaskij Uzieł. Ich związek z radykałami z Syrii i Iraku jest raczej symboliczny. Po rozpoczęciu we wrześniu 2015 roku rosyjskiej operacji w Syrii dagestańscy bojówkarze poinformowali o dokonaniu odwetowego ataku na koszary rosyjskiej armii w miejscowości Magaramkent. Miejscowi mieszkańcy jednak nie widzieli żadnej walki ani nie słyszeli strzelaniny.

– Wojna w Syrii nie wpływa bezpośrednio na aktywizację terrorystów. Ale (rosyjskie) ataki lotnicze przyjmowane są negatywnie, część mieszkańców (Kaukazu) ze współczuciem odnosi się do syryjskich muzułmanów – uważa Michaił Roszczin z Rosyjskiej Akademii Nauk.

Według rosyjskich ekspertów na południe Dagestanu zostali zepchnięci miejscowi islamscy radykałowie, przeważnie ze społeczności salafickich zwalczanych przez władze w Machaczkale. W ciągu kilku miesięcy zamknięto im 12 meczetów, głównie w północnej i centralnej części republiki.

Wszystko to zdaniem ekspertów związane było z tworzeniem przez armię „stref bezpieczeństwa" wokół baz i infrastruktury rosyjskiej Flotylli Kaspijskiej, która też bierze udział w uderzeniach na Syrię, wystrzeliwując rakiety na tamtejsze cele. Ale w ten sposób rosyjskie służby specjalne niechcący zebrały razem i zmusiły do walki rozproszonych wcześniej islamskich radykałów. W dodatku w rejonie, w którym cieszą się życzliwym wsparciem mieszkańców.

Jednak Kreml cały czas bardziej niż dagestańskich górali obawia się pochodzących z byłego ZSRR ponad 4 tys. islamistów, którzy zaciągnęli się do oddziałów Daeszu w Syrii i Iraku. Właściwie – ich powrotu do domu. Amerykańscy eksperci z Soufan Group szacują, że ponad połowa z nich ma obywatelstwo rosyjskie, a 1/4 pochodzi z postradzieckich państw Azji Środkowej.

Dlatego w odpowiedzi na zamachy w Dagestanie policja i FSB przeprowadziły obławy – ale w Moskwie i na obywateli tych państw. 20 aresztowanych Uzbeków zdążono już ogłosić „werbownikami Państwa Islamskiego", gdy okazało się, że ich jedynym przestępstwem było podrabianie pozwoleń na pracę w Rosji.

Mimo że w sąsiadującym z państwami środkowoazjatyckimi Afganistanie znajduje się niewielu bojówkarzy pochodzących z Rosji, Kreml cały czas wzmacnia miejscowe armie. Tak jak i USA, które część sprzętu wycofywanego z Afganistanu przekazały Tadżykistanowi. W połowie marca tam właśnie przeprowadzono wspólne rosyjsko-tadżyckie manewry. Brało w nich udział 4,5 tys. tadżyckich żołnierzy – połowa armii tego państwa.

Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175