Zachód obawia się, że zdestabilizowana Macedonia stanie się poważnym problemem dla bezpieczeństwa kontynentu. Przez ten kraj przebiega, na razie prawie całkowicie zablokowany, najważniejszy szlak, którym do UE docierali imigranci z Azji i Afryki.
Kryzys polityczny w tym jednym z najbiedniejszych krajów Europy trwa od dwóch lat. Zaostrzył się teraz. Od połowy kwietnia w Macedonii trwają wielotysięczne antyrządowe demonstracje, czasem dochodzi do ostrych zamieszek. Mówi się już o macedońskim Majdanie, na wzór ukraińskiego.
Gniew manifestantów, którzy utworzyli ruch nazywany po prostu „Protestuję!", skierowany jest przede wszystkim przeciwko prezydentowi Gjorge Iwanowowi. Domagają się jego dymisji. Iwanow, symbolizujący w oczach przeciwników skorumpowane elity, uniewinnił 12 kwietnia mocą dekretu 56 polityków z obozu władzy, których nadużycia wyszły na jaw w wyniku ujawnienia na początku zeszłego roku podsłuchów. I zakończył niewygodne śledztwo.
Przeciwnicy władz domagają się odwołania dekretu i przełożenia zaplanowanych na początek czerwca wyborów.
Prorządowe media zarzucają demonstrantom, że są „chuliganami na usługach Zachodu" i zamierzają przekształcić Macedonię w protektorat.