Komentując zapowiedziane na 2017 rok referendum w Osetii Południowej, władze separatystycznej Abchazji twierdzą, że „chcą zachować niepodległość". – Motywacja Cchinwali (stolica nieuznawanej Osetii Południowej - red.) jest jasna. Osetyjczycy są podzielonym narodem, część teraz mieszka w Rosji (Osetia Północna wchodzi w skład Federacji Rosyjskiej - red.), a część w Osetii Południowej. Dlatego jest chęć ponownego zjednoczenia się. Mamy jednak inną sytuację – mówi premier separatystycznej Abchazji Artur Mikwabia, cytowany przez rosyjską agencję Ria Nowosti.
- Chcemy być niepodległym państwem, a jednocześnie zaufanym i wiernym sojusznikiem wielkiej Rosji. Zasłużyliśmy na swoją niepodległość, oddaliśmy za nią tysiące żyć najlepszych córek i synów – powiedział Mikwabia.
Niedawno władze Osetii Południowej oświadczyły, że w 2017 roku odbędzie się tam referendum dotyczące przystąpienia separatystycznej republiki do Federacji Rosyjskiej. Wcześniej odniósł się do tej sprawy prezydent Rosji Władimir Putin, który powiedział, że najważniejsza dla niego jest „wola narodu osetyjskiego" i że Rosja nie będzie się temu sprzeciwiała.
Po rosyjskiej interwencji zbrojnej w Gruzji w 2008 roku, Osetia Południowa oraz Abchazja ogłosiły niepodległość. Pomimo Rosji niepodległość tę uznały Wenezuela, Nikaragua oraz Nauru. Oderwane od Gruzji separatystyczne regiony nawiązały także stosunki z nieuznawanymi Górskim Karabachem i Naddniestrzem oraz samozwańczą Doniecką Republiką Ludową.