Turcja ma rozpocząć ofensywę przeciwko Kurdom w północnej Syrii po tym jak USA niespodziewanie ogłosiły, że wycofają swoich żołnierzy z terenów, na których ma być prowadzona ofensywa.
Ankara zamierza podjąć działania przeciwko kurdyjskim Powszechnym Jednostkom Ochrony (YPG), stanowiącym trzon Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), sojuszników USA w walce z Daesh. Turcja uważa YPG za przedłużenie Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), organizacji uznawanej za terrorystyczną przez Turcję, UE i USA.
We wtorek przedstawiciele tureckich władz informowali, że turecka armia uderzyła w cele na granicy Syrii z Irakiem, aby uniemożliwić kurdyjskim siłom sprowadzenie posiłków do regionu, w którym ma być prowadzona ofensywa. Szczegóły tego uderzenia nie są jednak znane.
Tymczasem doradca Erdogana we wpisie na Twitterze podkreślił, że kurdyjscy bojownicy mogą albo opuścić swoje pozycje, albo Ankara "zmusi ich do tego, by nie przeszkadzali" w walce Turków z dżihadystami.
Turcja przekonuje, że jej ofensywa ma na celu stworzenia w północnej Syrii "strefy bezpieczeństwa", do której z Turcji mogłyby powrócić miliony Syryjczyków.