– Tydzień temu byłem pewien, że Hillary Clinton wygra wybory. Teraz myślę, że wciąż ma większe szanse niż Trump, ale to już nie jest przesądzone – mówi „Rz" George Friedman, założyciel znanej agencji analitycznej Stratfor.
Po serii skandali kampania Donalda Trumpa w ostatnich dniach nieco przycichła. Ale kandydatka demokratów na ostatniej prostej przed dniem głosowania ma coraz większe kłopoty. Trzy dni temu WikiLeaks ujawniła dokumenty, które pokazują, że Bill Clinton wykorzystywał swoją i żony fundację charytatywną do prowadzenia biznesu bez płacenia podatków. A w piątek dyrektor FBI James Comey podjął bezprecedensową na tym etapie kampanii decyzję o wznowieniu śledztwa w sprawie używania przez Clinton prywatnej poczty do celów służbowych, gdy stała na czele amerykańskiej dyplomacji.
Clinton warta Trumpa
– Teraz ludzie dojdą do wniosku, że Clinton może ma większą ogładę, ale jest równie nieuczciwa co Trump, że są siebie warci – mówi Friedman.
Najnowszy sondaż ABC, przeprowadzony jeszcze przed decyzją FBI, daje już tylko przewagę 2 punktów procentowych demokratom. Wynika z niego, że na Clinton chce głosować 47 proc. Amerykanów, a na Trumpa – 45 proc. Co ciekawe, miliarder prowadzi w Ohio, stanie, bez którego poparcia nikomu nie udało się zdobyć Białego Domu od przeszło pół wieku.
– I to może być niedoszacowanie poparcia dla Trumpa, bo część wyborców wstydzi się przyznać, że na niego głosuje – mówi „Rz" Julian E. Zelizer, znany profesor politologii na Uniwersytecie Princeton i konsultant CNN.