John McDonnell uważa, że za taki ruch Boris Johnson może nawet stanąć przed sądem. W sobotę w nocy premier wysłał do Donalda Tuska niepodpisaną fotokopię uchwały parlamentu, w której deputowani domagają się odłożenia terminu wyjścia kraju ze Wspólnoty o kolejne trzy miesiące, do 31 stycznia. Szef rządu był do tego zobligowany tzw. ustawą Benna, jeśli nie uda mu się wynegocjować z Brukselą, ale także przeprowadzić przez Izbę Gmin, umowy rozwodowej do 19 października.
Ale Bojo, jak nazywają pieszczotliwie lidera konserwatystów jego zwolennicy, wysłał jednocześnie drugi list, w którym domaga się czegoś zupełnie przeciwnego. „Dalsza zwłoka przyniesie szkodę nie tylko Wielkiej Brytanii, ale i naszym partnerom z Unii, a także naszym wzajemnym relacjom” – podkreśla premier.
Przeczytaj także: Ostatni szczyt Donalda Tuska
Zdaniem McDonnella Johnson w ten sposób złamał intencje Izby Gmin, złamał prawo. Ale Michael Gove, minister środowiska i jeden najbliższych współpracowników premiera, podkreśla: „Parlament może domagać się formalnych kroków od szefa rządu, ale nie może zmienić jego poglądów”.
Sama Unia z odpowiedzią na listy Johnsona się nie spieszy. Tusk zapowiedział, że konsultacje w tej sprawie z przywódcami Unii zajmą „kilka dni”. Zaś w piątek w rozmowie z Johnsonem Emmanuel Macron przyznał, że „dalsza zwłoka nie jest w czyimkolwiek interesie”.