Stowarzyszenie pisarzy białoruskich (PEN Centr) to najstarsza i najbardziej prestiżowa organizacja zrzeszająca białoruską inteligencję. Od lat skupiała wokół siebie przeważnie białoruskojęzycznych twórców, wielu z nich są również członkami niezależnego Związku Białoruskich Pisarzy. Białoruski PEN Centr jest alternatywą dla tych twórców, którzy nie chcą należeć do rządowego i przeważnie rosyjskojęzycznego Związku Pisarzy Białorusi, na czele którego stoi emerytowany generał MSW Nikołaj Czerginiec.
Na czele białoruskiego PEN Centr (odpowiednik PEN Clubów w innych krajach) stali m.in. tacy wybitni białoruscy literaci jak Wasil Bykau i Ryhor Baradulin, którzy nie sympatyzowali z reżimem Aleksandra Łukaszenki. To jedna z niewielu organizacji na Białorusi, która istnieje dłużej niż rządzi obecny przywódca kraju (powstała w 1989, Łukaszenko został prezydentem w 1994 roku) i której udało się przetrwać mimo licznych represji. Od kilku dni los tej organizacji stoi pod dużym znakiem zapytania, ale tym razem nie chodzi o autorytaryzm Łukaszenki.
Konflikt wyszedł na światło dzienne
– Jako chrześcijanin lubię marksistów, lesbijki i gejów, ale mam do nich żal jako do ludzi, którzy zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Ideologie propagandy gejowskiej, feminizmu i gender uważam za szkodliwe i mam prawo tak uważać – przemawiał w sobotę podczas zgromadzenia ogólnego członków białoruskiego PEN Centru Paweł Siewiaryniec. Jest pisarzem propagującym chrześcijańskie wartości. Należy też do grona opozycjonistów, którzy najdłużej siedzieli w więzieniu. Tam też napisał swoją pierwszą opowieść „Biełarusalim".
Wszystko się zaczęło w kwietniu, gdy po wyjściu z aresztu Siewiaryniec dowiedział się, że został wykluczony ze stowarzyszenia „z powodu niepłacenia składek". Już wtedy część białoruskich pisarzy i dziennikarzy opuściła PEN Centr. Wśród nich byli m.in. redaktor naczelny gazety Nasza Niwa Andrej Dyńko i znany dziennikarz i publicysta Gleb Łabadzienka, który solidaryzując się z Siewiaryncem przestał płacić składki i został wykluczony. Siewiaryńca poparł też wybitny białoruski poeta Uładzimir Niakliajeu, obecnie mieszkający w Szwecji.
Na światło dzienne tlący się od miesięcy konflikt wyszedł dopiero w ubiegłym tygodniu. Siewiaryniec napisał list otwarty do członków PEN, w którym zarzucił, że kierownictwo organizacji (w tym znany białoruski poeta i bard Andrej Chadanowicz) sprzyja „propagadzie ideologii LGBT" i odmawia „chrześcijańskim pisarzom" przyjęcia do stowarzyszenia. Oświadczył, że przestał płacić składki z powodu zorganizowanych przez PEN imprez „propagujących homoseksualizm". – Siewiaryniec dziwi się, że są na świecie ludzie, którzy nie podzielają jego radykalizmu, fanatyzmu i homofobii – odpowiadał Chadanowicz.