Białoruś: Pisarze pokłócili się o LGBT i gender

Niezależna od władz i jedna z największych na Białorusi organizacja literacka przetrwała represje, ale skłóciła się z powodu „propagandy gejowskiej" i ideologii gender.

Aktualizacja: 30.10.2019 08:42 Publikacja: 29.10.2019 19:03

Paweł Siewiaryniec, pisarz wyznający wartości chrześcijańskie, walczy z „propagandą gejowską”

Paweł Siewiaryniec, pisarz wyznający wartości chrześcijańskie, walczy z „propagandą gejowską”

Foto: Paul Belarus

Stowarzyszenie pisarzy białoruskich (PEN Centr) to najstarsza i najbardziej prestiżowa organizacja zrzeszająca białoruską inteligencję. Od lat skupiała wokół siebie przeważnie białoruskojęzycznych twórców, wielu z nich są również członkami niezależnego Związku Białoruskich Pisarzy. Białoruski PEN Centr jest alternatywą dla tych twórców, którzy nie chcą należeć do rządowego i przeważnie rosyjskojęzycznego Związku Pisarzy Białorusi, na czele którego stoi emerytowany generał MSW Nikołaj Czerginiec.

Na czele białoruskiego PEN Centr (odpowiednik PEN Clubów w innych krajach) stali m.in. tacy wybitni białoruscy literaci jak Wasil Bykau i Ryhor Baradulin, którzy nie sympatyzowali z reżimem Aleksandra Łukaszenki. To jedna z niewielu organizacji na Białorusi, która istnieje dłużej niż rządzi obecny przywódca kraju (powstała w 1989, Łukaszenko został prezydentem w 1994 roku) i której udało się przetrwać mimo licznych represji. Od kilku dni los tej organizacji stoi pod dużym znakiem zapytania, ale tym razem nie chodzi o autorytaryzm Łukaszenki.

Konflikt wyszedł na światło dzienne

– Jako chrześcijanin lubię marksistów, lesbijki i gejów, ale mam do nich żal jako do ludzi, którzy zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Ideologie propagandy gejowskiej, feminizmu i gender uważam za szkodliwe i mam prawo tak uważać – przemawiał w sobotę podczas zgromadzenia ogólnego członków białoruskiego PEN Centru Paweł Siewiaryniec. Jest pisarzem propagującym chrześcijańskie wartości. Należy też do grona opozycjonistów, którzy najdłużej siedzieli w więzieniu. Tam też napisał swoją pierwszą opowieść „Biełarusalim".

Wszystko się zaczęło w kwietniu, gdy po wyjściu z aresztu Siewiaryniec dowiedział się, że został wykluczony ze stowarzyszenia „z powodu niepłacenia składek". Już wtedy część białoruskich pisarzy i dziennikarzy opuściła PEN Centr. Wśród nich byli m.in. redaktor naczelny gazety Nasza Niwa Andrej Dyńko i znany dziennikarz i publicysta Gleb Łabadzienka, który solidaryzując się z Siewiaryncem przestał płacić składki i został wykluczony. Siewiaryńca poparł też wybitny białoruski poeta Uładzimir Niakliajeu, obecnie mieszkający w Szwecji.

Na światło dzienne tlący się od miesięcy konflikt wyszedł dopiero w ubiegłym tygodniu. Siewiaryniec napisał list otwarty do członków PEN, w którym zarzucił, że kierownictwo organizacji (w tym znany białoruski poeta i bard Andrej Chadanowicz) sprzyja „propagadzie ideologii LGBT" i odmawia „chrześcijańskim pisarzom" przyjęcia do stowarzyszenia. Oświadczył, że przestał płacić składki z powodu zorganizowanych przez PEN imprez „propagujących homoseksualizm". – Siewiaryniec dziwi się, że są na świecie ludzie, którzy nie podzielają jego radykalizmu, fanatyzmu i homofobii – odpowiadał Chadanowicz.

Nie pytaj o płeć

W jednym z mieszkań, które należą do PEN Centru, działa Makeout. To czasopismo internetowe zajmujące się tematyką gender i LGBT, nagłaśniające informacje o różnego rodzaju imprezach tematycznych.

– Pamiętaj, że gender nie jest widoczny, nie wyciągaj wniosków o płci człowieka na podstawie jego ubrania, głosu czy makijażu. Jeżeli nie wiesz, jak się zwrócić do człowieka – zapytaj. Najlepiej zrób to w prywatnej rozmowie – brzmiała jedna z zasad umieszczonych przed wejściem do pomieszczenia, gdzie w sobotę odbywał się zjazd białoruskich literatów. Gazeta Nasza Niwa relacjonowała, że gdy Siewiaryniec przemawiał, część obecnych na sali śmiała się i huczała. Z kolei szef portalu Makeout Nik Ancipau pokazał mu środkowy palec, zrobił zdjęcie i pochwalił się tym na swoim profilu w jednej z sieci społecznościowych. Jest administratorem systemowym w białoruskim PEN Centrze.

Gdy w sobotę niewielką przewagą głosów przywrócono członkostwo Siewiaryńca w stowarzyszeniu, część literatów podarła swoje kartki do głosowania i opuściła salę. Znany pisarz Algierd Bacharewicz oświadczył, że opuszcza PEN „wraz z kilkudziesięcioma" innymi literatami. – Białoruskiego PEN Centru już nie ma – napisał. Stwierdził, że przyczyną rozpadu jest zderzenie światów „młodego i starego". Przypomniał, że białoruski PEN jest częścią międzynarodowego PEN Clubu, który „występuje przeciwko dyskryminacji LGBT".

Ratować organizację ma teraz białoruska noblistka Swiatłana Aleksijewicz, która w sobotę została wybrana na szefową organizacji. Była szefowa i poetka Tacciana Nadbaj i Chadanowicz zostali jej zastępcami. We wtorek Siewiaryniec został ostatecznie wyrzucony z PEN Centru.

Język zanika

To nie jest najlepszy czas dla rozłamu w jednej z kluczowych dla języka białoruskiego organizacji. 30 października kończy się spis powszechny na Białorusi, przeprowadzany raz na 10 lat. Który język Białorusini wpiszą do rubryki „język ojczysty"? W 1999 roku ponad 73 proc. Białorusinów uważało białoruski za ojczysty, ale już podczas spisu powszechnego w 2009 roku odpowiedziało tak zaledwie 53 proc. ankietowanych. Reszta stwierdziła, że ich ojczystym językiem jest rosyjski.

Kilka dni temu ankietę wypełnił również rządzący od ponad ćwierćwiecza prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenko. W rubryce „język ojczysty" zaznaczył język białoruski, ale ankietę wypełniał po rosyjsku. W ten sposób dobrze zobrazował prowadzoną przez siebie w kraju politykę językową.

Za jego rządów język białoruski ostatecznie wypchnięto na peryferie. Z oficjalnych danych statystycznych wynika, że dzisiaj jedynie około 12 proc. przedszkolaków jest wychowywanych w języku białoruskim, mniej więcej tyle uczniów szkół średnich uczy się wszystkich przedmiotów w ojczystym języku Białorusinów. W kraju nie ma żadnej białoruskojęzycznej uczelni wyższej. W 2015 roku Biełstat poinformował, że jedynie 0,1 proc. studentów na Białorusi uczy się wszystkich przedmiotów po białorusku.

– Sytuacja niewiele się zmieniła. Białoruskojęzyczni znajdują się w jakimś rezerwacie. To skutek jeszcze carskiej, a następnie stalinowskiej rusyfikacji – mówi „Rzeczpospolitej" Franak Wiaczorka, dziennikarz i działacz społeczny. Przyznaje jednak, że po rosyjskiej aneksji Krymu stosunek władz w Mińsku do języka białoruskiego nieco się zmienił. – Wcześniej na wszelkie sposoby zabraniano wykorzystywania języka białoruskiego w przestrzeni publicznej. Teraz pojawiło się wiele białoruskojęzycznych reklam na ulicach, znane marki światowe wykorzystują język białoruski w swoich kampaniach promocyjnych. Władze przestały przeszkadzać, ale na poziomie ustawodawczym nie robią nic, by zmienić politykę językową w kraju – dodaje.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021