Węgry od lat toczą różne spory z Komisją Europejską, ale dawno nie było tak spektakularnego jak ten dotyczący Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU). Orban postanowił utrudnić działalność, a może nawet doprowadzić do likwidacji instytucji finansowanej przez Sorosa, amerykańskiego miliardera i filantropa, który nie kryje swojej niechęci do rządu w Budapeszcie. W nowej ustawie o szkołach wyższych znalazł się zapis umożliwiający zagranicznym uniwersytetom wydawanie zagranicznych dyplomów na Węgrzech tylko, jeśli mają one siedziby w kraju pochodzenia i ten kraj ma umowę z Węgrami. CEU nie spełnia żadnego z tych warunków.
W obronie instytucji protestują Węgrzy, ale także środowiska naukowe i politycy za granicą. W środę KE zdecydowała o wszczęciu procedury o naruszenie unijnego prawa, bo węgierska ustawa miałaby naruszać prawo do świadczenia usług na jednolitym rynku. Sprawę, której nie dałoby się rozwiązać na gruncie politycznym, sprowadzono zatem do rutynowego postępowania, jakich setki KE prowadzi przeciwko wszystkim państwom UE. Czy Bruksela ma rację, okaże się w prawnym sporze. – Państwa członkowskie mają prawo decydować o edukacji. W państwach, które krytykują Budapeszt za Uniwersytet Środkowoeuropejski, taka instytucja nie mogłaby działać – uważa Zdzisław Krasnodębski, eurodeputowany PiS.
Bruksela ma też wątpliwości odnośnie do innych węgierskich działań, jak np. prawa azylowego, planów utrudnień w działalności organizacji pozarządowych czy narodowych konsultacji pt. „Zatrzymać Brukselę".
Gdy KE podejmowała decyzję w sprawie CEU, w Parlamencie Europejskim doszło do debaty z udziałem Orbana i Fransa Timmermansa, wiceprzewodniczącego KE. Orban nie ukrywał swojej niechęci do Sorosa i bronił wszystkich swoich decyzji. W każdej sprawie jednak podkreślał gotowość do dialogu z Brukselą. – W przeszłości zawsze dawało nam się osiągnąć porozumienie – mówił.
Tę postawę chwalił jego polityczny sojusznik Manfred Weber, niemiecki chadek, lider Europejskiej Partii Ludowej, do której Orban należy. Węgry w przeszłości zawsze szły na częściowe ustępstwa w sporach z Brukselą, co powoduje, że mimo ogromnych zastrzeżeń, do tej pory nikt poważnie nie rozważał wszczęcie przeciwko temu krajowi procedury o naruszenie praworządności. Tej samej, która jest prowadzona przeciwko w Polsce.